Co z tymi sześciolatkami?

Co z tymi sześciolatkami?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Pomysł obowiązkowego wysłania sześciolatków do szkół dopiero w 2014 roku spotyka się z licznymi głosami krytyki - odnotowuje "Rzeczpospolita".
Tak jak szkolna reforma dotycząca sześciolatków wywołała gwałtowne protesty, tak i  propozycja jej opóźnienia o dwa lata napotyka opór. Część krytyków chce odwołania reformy w ogóle, inni - jej przyspieszenia. Ministerstwo Edukacji zakończyło konsultacje społeczne projektu nowelizacji ustawy oświatowej zakładającego przesunięcie obowiązkowego posłania sześciolatków do pierwszych klas z 2012 r. na 2014 r. Projekt MEN trafi teraz pod obrady rządu, a następnie do Sejmu.

Nieoficjalnie już wiadomo, że pomysł spotkał się z krytyką Związku Nauczycielstwa Polskiego, sporej części samorządowców oraz  rodziców reprezentowanych przez Stowarzyszenie Rzecznik Praw Rodziców. Stowarzyszenie domaga się powrotu do obowiązku szkolnego od siódmego roku życia. Do MEN przesłało ekspertyzę prawną i fragmenty e-maili od rodziców i nauczycieli. - Z zebranych przez nas opinii wynika, że rodzice czują się niepoważnie traktowani przez rząd, który wprowadza do szkół reformę, ale nie bierze za nią finansowej odpowiedzialności - skarży się Tomasz Elbanowski ze Stowarzyszenia. Inaczej na sprawę patrzy wielu samorządowców. - Jesteśmy przygotowani na przyjęcie sześciolatków - zapewnia Marek Olszewski, wiceprzewodniczący Związku Gmin Wiejskich, wójt gminy-Lubicz.

Sześciolatki w szkołach chce też widzieć ZNP. Szef Związku Sławomir Broniarz podkreśla, że korekta reformy proponowana teraz przez MEN nie  tylko nie rozwiązuje problemów, ale dodatkowo je nasila, bo w 2014 r. w pierwszych klasach spotkają się sześcio- i siedmiolatki z wkraczającego do szkół wyżu demograficznego.