Mecenas i spółki

Dodano:   /  Zmieniono: 
Przez blisko 30 lat obecny prezes PZU Jaromir Netzel współpracował z oskarżonym o wyłudzenia i podejrzewanym o pranie brudnych pieniędzy Jerzym B. W historii tej znajomości przewijają się upadłości różnych firm i wyłudzony kredyt bankowy - pisze "Rzeczpospolita" w tekście "Mecenas i spółki". Jaromir Netzel po czerwcowych publikacjach "Rz" na temat jego związków z aferą Drob-kartelu twierdził, że jego rola w tej firmie sprowadzała się do doradztwa zarządowi. W rzeczywistości rola Netzela zarówno w tej sprawie, jak i w innych upadłościach firm należących do współwłaściciela Drob-kartelu Jerzego B., była znacznie większa. Sam Netzel zaś był nie tylko doradcą prawnym, ale również przyjacielem i wspólnikiem Jerzego B. Z ustaleń gazety wynika, że w 1989 r. Netzel razem z Jerzym B. i ówczesnym zastępcą dyrektora Pekao w Sopocie Adamem Wojtuszkiewiczem założyli firmę Fit SA. Kilka miesięcy później Wojtuszkiewicz zdecydował o przyznaniu ćwierć miliona marek kredytu firmie Bolid, którą kierował Jerzy B. Znalazł się w konflikcie interesów: z jednej strony był wspólnikiem B., z drugiej - jako urzędnik bankowy reprezentował interesy swojego pracodawcy. Decyzję podjął tuż przed wyjazdem do USA. Kiedy kolejne raty przestawały wpływać do banku, ten zajął majątek spółki i zawiadomił prokuraturę. Śledztwo niczego nie wyjaśniło - w 1993 r. zostało zawieszone, a po kolejnych ośmiu latach sprawa się przedawniła. Jaromir Netzel nie pamięta spółki Fit. "(...) prezes oświadczył, że na przełomie lat 80./90. założył na zlecenie, jako aplikant adwokacki lub adwokat od 50 do 100 spółek. Prezes nie pamięta wszystkich osób zlecających założenie spółek, ich nazw i okoliczności wszystkich zleceń" - napisał w imieniu prezesa Witold Pasek z PZU. Gazeta ustaliła, co się stało z ćwierć milionem marek. Bank wystawił czek, który miał być zrealizowany w Niemczech, a pieniądze wpłacone na konto firmy Marcam jako zapłata za dostawę tkanin. Czek został wystawiony na Jerzego B., który wywiózł go za granicę. Marcam to w rzeczywistości firma Jerzego B. - pisze dziennik. Pieniądze szybko wróciły do Polski. "Rz" dotarła do zeznań świadka, złożonych w śledztwie dotyczącym nieprawidłowości w Marcam Koegel: "Po przekroczeniu granicy w Kołbaskowie zajechaliśmy na pierwszy parking na Auto-bahnie po stronie niemieckiej, na którym czekał na nas mercedes na rejestracji niemieckiej. (...) Osoba z tego samochodu coś przekazała panu B. - jak się później okazało to były pieniądze. (...) Po przyjeździe na punkcie granicznym zgłosiliśmy przywóz dewiz. Najpierw do celników zgłosił się pan Netzel, a następnie poszedł tam z panem B." - cytuje "Rzeczpospolita".