Specjalizujących się w przestępstwach internetowych funkcjonariuszy zaalarmowało ogłoszenie zatytułowane "Przedmioty z masakry 14 lipca - cena do negocjacji". Oferta pojawiła się cztery dni po tym, jak 84 osoby zginęły w wyniku ataku na Promenadzie Anglików, kiedy to Tunezyjczyk wjechał w tłum znajdujących się na deptaków osób.
Do ogłoszenia dołączone były zdjęcia oferowanych przedmiotów: pierścionka, okularów i flagi. Oferujący przedmioty w aukcji zaznaczył, że na życzenie może wysłać zdjęcia także około 20 innych rzeczy.
Mężczyzna został uznany za winnego oszustwa i próby sprzedania przedmiotów, które nie należały do niego. Podczas przeszukania w jego domu policja znalazła także dwie konopie indyjskie, więc oskarżono go również o posiadanie narkotyków. Próbujący żerować na ludzkiej tragedii handlarz przed sądem tłumaczył, że oferowane przez niego przedmioty w rzeczywistości należały do jego rodziny.
Francuskie media ochrzciły mężczyznę mianem "nicejskiej hieny". 39-latek dziesięć lat temu przeszedł wypadek na motorze i od tego czasu nie ma pracy.
Zamach w Nicei
W czwartkowym zamachu w Nicei zginęły 84 osoby, a ponad 200 zostało rannych. Około 50 jest w stanie krytycznym. 31-letni Mohamed Lahouaiej Bouhlel pędził rozpędzoną ciężarówką po promenadzie i starał się przejechać jak największą liczbę ludzi, którzy zgromadzili się tam 14 lipca z okazji święta narodowego Francji, by obserwować pokaz sztucznych ogni. Bouhlel prowadząc pojazd strzelał też do uciekających ludzi. Tuż po masakrze mężczyzna został zastrzelony przez policję. W ataku uznanym za zamach terrorystyczny zginęły dwie Polki.
Czytaj też:
Wśród ofiar zamachu w Nicei są dwie Polki. Pochodziły z województwa małopolskiego