– Przeczytałem scenariusz, znam opinię ludzi, którzy widzieli film – mówił Wjatrowycz. – I, niestety, jestem przekonany, że jest on przeznaczony bardziej do gry na istniejących obecnie mitach i stereotypach, które istnieją w polskiej świadomości, zamiast tego, żeby opowiedzieć prawdziwą historię tego, co się zdarzyło. Wjatrowycz wyraził też przekonanie, że "tego rodzaju filmy mogą naprawdę wzbudzić wrogość między Ukraińcami i Polakami".
Szef ukraińskiego IPN podkreślił, że niefortunny jest także moment, w którym film został pokazany szerszej publiczności. Zdaniem Wjatrowycza, obecnie mamy do czynienia z "zaostrzeniem stosunków polsko-ukraińskich, wzrostem antyukraińskich nastrojów w Polsce", a dodatkowo Ukraina pozostaje w konflikcie z Rosją.
– Pokaz filmu u nas (na Ukrainie - red.) może wywołać bardzo negatywną reakcję. Film, zbudowany na stereotypowym obrazie Ukraińców jako zbrodniarzy, oczywiście, nie spodoba się większości naszej publiczności – tłumaczył Wjatrowycz. Szef IPN Ukrainy jest znany ze swojego kontrowersyjnego podejścia do kwestii rzezi wołyńskiej. W swoich publikacjach przekonuje, że zdarzenia te miały charakter wojny polsko-ukraińskiej, a zbrodnie były popełniane w równym stopniu przez przedstawicieli obu narodów.
O odwołanym pokazie "Wołynia" wypowiadał się także ambasador Ukrainy w Polsce Andrij Deszczyca. – Obawialiśmy się tego, co może wywołać ten film na ulicy. Mamy takie sygnały, że mogą być protesty wokół niego – mówił na antenie Radia ZET.
Czytaj też:
Odwołano pokaz "Wołynia". "Mamy sygnały, że mogą być protesty wokół filmu"
Odwołany pokaz
Jak poinformowała w poniedziałek, 17 października na Twitterze Polska Agencja Prasowa, odwołany został zaplanowany na wtorek pokaz filmu "Wołyń". Taka decyzja miała zostać podjęta po interwencji MSZ Ukrainy.
Organizatorem pokazu był Instytut Polski w Kijowie. Film Wojciecha Smarzowskiego miał zostać wyświetlony we wtorek w stołecznym kinie "Kijów". Jak podają ukraińskie media, w wydarzeniu miał wziąć udział reżyser oraz zaproszeni goście, a po projekcji została zaplanowana dyskusja. W wyniku nacisku MSZ pokaz został jednak odwołany. O sprawie szeroko informują ukraińskie i rosyjskie serwisy informacyjne.
Kwestia oceny zbrodni wołyńskiej od dawna wywołuje kontrowersje na Ukrainie. Sytuację zaostrzyło uznanie przez polski Sejm tamtych wydarzeń za ludobójstwo. Takiemu przedstawianiu rzezi dokonanej przez UPA i OUN przy udziale miejscowych chłopów pochodzenia ukraińskiego sprzeciwia się m.in. ukraiński IPN.
"Wołyń"
Obraz Wojciecha Smarzowskiego miał swoją premierę w Polsce 7 października. Akcja filmu "Wołyń" rozpoczyna się wiosną 1939 roku w małej wiosce zamieszkałej przez Ukraińców, Polaków i Żydów. Zosia Głowacka ma 17 lat i jest zakochana w swoim rówieśniku, Ukraińcu Petrze. Ojciec postanawia jednak wydać ją za bogatego polskiego gospodarza Macieja Skibę, wdowca z dwójką dzieci. Wkrótce wybucha wojna i dotychczasowe życie wioski odmienia najpierw okupacja sowiecka, a później niemiecki atak na ZSRR. Zosia staje się świadkiem, a następnie uczestniczką tragicznych wydarzeń wywołanych wzrastającą falą ukraińskiego nacjonalizmu. Kulminacja ataków nadchodzi latem 1943 roku. Pośród morza nienawiści Zosia próbuje ocalić siebie i swoje dzieci.
Zdjęcia do „Wołynia”, które trwały ponad rok, były realizowane w kilku miejscach. Ekipa filmowa odwiedziła m.in. Lublin, Puszczę Kampinoską, Kazimierz Dolny oraz okolice Rawy Mazowieckiej. Film trafi na ekrany kin 7 października.