Limity na pogrzebach przyczyną spięć w Birmingham. „Obsługa jest opluwana”

Limity na pogrzebach przyczyną spięć w Birmingham. „Obsługa jest opluwana”

Otwarta trumna, zdj. ilustracyjne
Otwarta trumna, zdj. ilustracyjne Źródło:Shutterstock / Freaktography
Pracownicy pogrzebowi dbający o narzucone przez władze limity żałobników narażają się na agresję ze strony rodzin i bliskich zmarłych. BBC opisuje przykład Birmingham, w którym rada miejska wprowadziła ograniczenie do 6 osób, podczas gdy w większości kraju jest ono o cztery osoby wyższy.

Od początku pandemii, w Wielkiej Brytanii potwierdzono ponad 138 tys. przypadków koronawirusa i odnotowano 18 738 spowodowanych SARS-COV-2 zgonów. Mimo to wielu mieszkańców Zjednoczonego Królestwa wciąż zdaje się nie rozumieć podstawowych ograniczeń wprowadzonych w celu wyhamowania tempa przyrostu zachorowań na COVID-19. O problemach wywoływanych przez lockdown i obostrzenia nałożone na społeczeństwo każdego dnia informują krajowe media.

Najnowszym przykładem są opisywane przez BBC nieprzyjemności, które dotykają pracowników pogrzebowych w Birmingham. Tamtejsza rada miejska, być może bardziej gorliwa w zapobieganiu zakażeniom, nałożyła na ceremonie żegnania zmarłych limit 6 maksymalnych uczestników (nie wliczając kapłana i obsługi. Jak opowiadają teraz urzędnicy, wywołało to wiele skarg i przykrych incydentów.

– Emocje zawsze są bardzo duże, kiedy ktoś traci kochaną osobę i niestety było wiele przypadków, kiedy moja załoga była słownie obrażana i tym podobne – mówił Paul Lankester, jeden z urzędników odpowiedzialnych za kwestie związane z chowaniem zmarłych w Birmingham. – Staramy się i pracujemy z ludźmi, ale namawiałbym ich, by pamiętali, że urzędnicy wyznaczeni do pogrzebów wykonują tylko swoją pracę. Nie oni ustanawiają reguły – dodawał. Jako inny z problemów podał wysyp maili, które docierają w tych sprawach do rady miasta. Stwierdził, że są ich tysiące tygodniowo.

– Była mała liczba zdarzeń w ubiegłych tygodniach, kiedy urzędnicy pogrzebowi byli obrażani słownie za wspomaganie regulacji rady miasta dotyczącej ograniczenia do 6 żałobników. Zdarzało się, że przeradzało się to w starcie fizyczne, włącznie z opluwaniem załogi czy napaścią fizyczną. Nie zostawimy tych incydentów bez reakcji, śledztwa trwają – mówił dalej Lankester. Przewodniczący rady miejskiej Ian Wart podkreślał, że w tym czasie to bardzo ważne, by kluczowi pracownicy byli traktowani „łagodnie i z szacunkiem”.

Czytaj też:
Sześć osób wzięło udział w pogrzebie. Wszyscy zmarli później na koronawirusa
Czytaj też:
5-minutowe pogrzeby drive-thru. Tak w Madrycie chowa się teraz zmarłych
Czytaj też:
Ciała zmarłych leżą na ulicach. Ekwador nie radzi sobie z koronawirusem