Rzecznik prokuratury Jos Colpin podał, że zatrzymani to 46-letni funkcjonariusz Komisji Europejskiej, 60-letni asystent jednego z eurodeputowanych i 39-letni biznesmen z branży nieruchomości. Wszyscy mieszkają w stolicy Belgii.
"To przypadek korupcji na ogromną skalę" - powiedział Colpin.
Jak dowiedziała się nieoficjalnie PAP, chodzi o nieprawidłowości w przetargach na siedziby przedstawicielstw KE w Albanii i Indiach, oraz wyposażenie ich w systemy bezpieczeństwa.
Colpin ujawnił, że niektóre firmy płaciły łapówki w zamian za przyznawane im "względy" w przetargach. "Mówimy o kontraktach wartości kilkudziesięciu milionów euro, co oznacza łapówki wartości wielu milionów" - powiedział rzecznik prokuratury, dodając, że proceder trwał 10 lat.
We wtorek policja w Belgii, Luksemburgu, Francji i Włoszech przeprowadziła w ramach śledztwa około 30 rewizji, w tym w Komisji Europejskiej i w Parlamencie Europejskim. Prokuratura podała, że zaowocowało to znalezieniem wielu dokumentów.
Komisja Europejska przyznała w środę, że w sprawę zamieszany jest jeden z jej urzędników. Rzecznik Johannes Laitenberger podkreślił, że to sama KE nakierowała na jego ślad unijne biuro do walki z nadużyciami OLAF. OLAF z kolei zwrócił się do belgijskiej prokuratury o całościowe śledztwo.
Laitenberger zapowiedział, że wobec winnych zostaną wyciągnięte konsekwencje dyscyplinarne. Nie wykluczył też "działań prawnych w celu ochrony interesów Komisji Europejskiej".
W 1999 roku, m.in. na skutek oskarżeń o niewłaściwe wykorzystywanie unijnych funduszy przez niektórych komisarzy, w tym byłą premier Francji Edith Cresson, do dymisji podała się Komisja Europejska pod wodzą Jacques'a Santera. Nauczona tym złym doświadczeniem, KE wdrożyła politykę "zera tolerancji" dla przypadków korupcji.
ab, pap