Lech Kaczyński przyjechał na szczyt UE

Lech Kaczyński przyjechał na szczyt UE

Dodano:   /  Zmieniono: 
Fot. A. Jagielak/Wprost 
Prezydent Lech Kaczyński przybył do Brukseli na szczyt Unii Europejskiej. Przywódcy Unii mają przyjąć mandat na otwarcie negocjacji w sprawie nowego traktatu UE, który miałby zastąpić eurokonstytucję.

Strona polska nie wyklucza jednak weta wobec decyzji szczytu, jeśli nie uzyska korzystnych, wzmacniających pozycję Polski ustaleń.

W rozmowie z dziennikarzami na pokładzie samolotu do Brukseli polski negocjator Marek Cichocki ocenił, że warunki do tego, żeby szczyt zakończył się powodzeniem, zostały stworzone, ale - jak powiedział - polityka rządzi się własną logiką, dlatego ostateczny efekt szczytu nie będzie znany do końca.

W przygotowanym przez przewodnictwo niemieckie projekcie mandatu nie uwzględniono najważniejszego polskiego postulatu dotyczącego sposobu podejmowania decyzji w Radzie Unii Europejskiej.

Niemcy, wspierane przez większość państw, chcą zachować przewidziany w Traktacie Konstytucyjnym system podwójnej większości, co znalazło odzwierciedlenie w przedstawionym przez nich projekcie mandatu na negocjacje nowego traktatu. Polski postulat (wspierany także przez Czechy) dotyczący umożliwienia dalszej dyskusji nad sposobem ważenia głosów i zamiany podwójnej większości na system pierwiastkowy, korzystniejszy dla krajów małych i średnich, odnotowano jedynie w przypisach do dokumentu.

Ponadto Niemcy ryzykują powrót do dyskusji nad odwołaniem do Boga w preambule nowego traktatu, niespodziewanie proponując przeniesienie z eurokonstytucji zapisu o "dziedzictwie religijnym Europy", bez odniesienia do wartości chrześcijańskich. Wbrew zapowiedziom, w projekcie nie ma też zapisów dotyczących solidarności energetycznej, a Polska od dawna apeluje, by nowy traktat UE odnosił się również do tej kwestii.

Według źródeł zbliżonych do polskich negocjatorów, sprawy preambuły i solidarności energetycznej zostały "dołożone" w ostatniej chwili, po to, by powiązać je w negocjacjach z Polską ze sprawą głosowania w Radzie Unii Europejskiej.

Jak podkreślają rozmówcy PAP, Polska nie chce łączyć tych spraw. Strona polska wolałaby, aby nowy traktat UE, który ma zastąpić eurokonstytucję, w ogóle nie zawierał preambuły; z kolei w sprawie solidarności energetycznej - jak mówią źródła zbliżone do polskich negocjatorów - Polska porozumiała się z Litwą. Dzięki temu podczas szczytu Litwa, której tak samo jak Polsce zależy na bezpieczeństwie energetycznym, będzie samodzielnie zabiegała o wpisanie tej sprawy do mandatu.

Cichocki pytany, czy Polska rozważa możliwość rezygnacji z systemu pierwiastkowego, powiedział, że w tej chwili taka ewentualność nie jest brana pod uwagę. "Jedziemy na szczyt z naszą propozycją pierwiastkową" - podkreślił.

Choć do ostatniej chwili premier Jarosław Kaczyński deklarował, że Polska może zgłosić weto wobec decyzji szczytu w razie niekorzystnych ustaleń, to jednak im bliżej rozpoczęcia spotkania w Brukseli, tym częściej słychać było wypowiedzi o gotowości do zawarcia kompromisu.

Szef polskiego rządu powiedział dzień przed szczytem agencji Reutera, że Polska jest gotowa poniechać sprzeciwu wobec nowego systemu głosowania w UE, jeśli uzyska zabezpieczenia dające jej silny głos w tym bloku. Szef rządu ocenia szanse powodzenia szczytu na pół na pół.

Również szefowa polskiej dyplomacji Anna Fotyga powiedziała w środę wieczorem dziennikarzom, że jest "kilka obszarów, które mogłyby być pakietem wzmacniającym pozycję Polski w UE". Jak mówiła, jest umiarkowaną optymistką jeśli chodzi o przebieg szczytu. "Jesteśmy przekonani, że te wszystkie rozmowy, konsultacje, oddziaływanie polityczne i lobbowanie naszych interesów wśród państw członkowskich UE zakończą się sukcesem" - dodała.

Jeszcze przed szczytem rozważano możliwe rozwiązania kompromisowe. Propozycja francuska (którą w Brukseli ma zaproponować prezydent Francji Nicolas Sarkozy) zakładała m.in., że kwestionowany przez Polskę system podwójnej większości zacząłby obowiązywać nie od 2009 roku, ale później - nawet od 2014 roku. Swoją modyfikację tego systemu przedstawili także Czesi.

W Traktacie Konstytucyjnym założono, że do podjęcia decyzji przez Radę UE potrzeba co najmniej 55 proc. państw członkowskich, reprezentujących co najmniej 65 proc. jej ludności. Czesi proponują zaś odpowiednio 55 i 62 proc.

Cichocki powiedział w czwartek w samolocie lecącym do Brukseli, że czeska propozycja jest analizowana.

Negocjatorka strony polskiej Ewa Ośniecka-Tamecka powiedziała z kolei w czwartek dziennikarzom, że jeszcze nie wie, jakie spotkania bilateralne prezydent odbędzie podczas szczytu. Jak wyjaśniła, wybór partnerów do rozmów dwustronnych będzie zależał od przebiegu pierwszej sesji negocjacji.

"Jest wola polityczna, żeby szczyt zakończył się sukcesem, jest wola po stronie polskiej, po stronie prezydencji niemieckiej i jestem przekonana, że po stronie wszystkich krajów członkowskich. Musimy znaleźć rozwiązanie europejskie i znajdziemy" - podkreśliła Ośniecka-Tamecka.

Szczyt ma się zakończyć w piątek, jednak polska delegacja liczy się z przedłużeniem negocjacji do soboty.

pap, ss