Franciszek zaprzecza oskarżeniom sprzed lat: Rządzący chcieli „uciąć mi głowę”

Franciszek zaprzecza oskarżeniom sprzed lat: Rządzący chcieli „uciąć mi głowę”

Papież Franciszek
Papież Franciszek Źródło:PAP / DPA
Franciszek w czasie wizyty w Budapeszcie odpowiedział na pytanie związane z zarzutami sprzed lat, jakoby wydał wojskowej juncie dwóch duchownych. – To legenda – stwierdził stanowczo papież, oskarżając o jej rozpropagowanie niektórych członków późniejszego, argentyńskiego rządu.

Pod koniec kwietnia papież odwiedził Węgry. Podczas spotkania w Budapeszcie z miejscowymi jezuitami, Franciszek został zapytany o jego relację z nieżyjącym już ks. Ferencem Jalicsem. Chodzi o stawiane papieżowi oskarżenia, że w czasie rządów wojskowej junty, wydał dwóch duchownych, którzy zostali uwięzieni i torturowani. Watykan wielokrotnie zaprzeczał oskarżeniom, a w 2013 roku sam Jalics zaprzeczył, jakoby on i Orlando Yorio zostali wydani przez Jorge Bergoglio, czyli obecnego papieża Franciszka.

Franciszek odniósł się do zarzutów z czasów dyktatury w Argentynie. „To legenda”

– Księża Ferenc Jálics i Orlando Yorio pracowali w ubogiej dzielnicy i robili to dobrze. Jálics był moim duchowym ojcem i spowiednikiem na pierwszym i drugim roku teologii. W dzielnicy, w której pracował, istniała komórka partyzantów. Ci dwaj jezuici nie mieli z nimi nic wspólnego: byli pasterzami, nie politykami. Ale zostali wzięci do niewoli jako niewinni. Nie znaleziono nic, co mogłoby ich obciążyć, ale musieli spędzić dziewięć miesięcy w więzieniu, doświadczając gróźb i tortury. Potem zostali zwolnieni, ale takie rzeczy zostawiają głębokie rany – opowiedział Franciszek w Budapeszcie, cytowany przez jezuickie włoskie pismo „La Civilta Cattolica” – Jálics natychmiast przyszedł do mnie i rozmawialiśmy. Doradziłem mu, aby pojechał do swojej matki w Stanach Zjednoczonych – dodał.

Papież podkreślał w rozmowie, że ówczesna sytuacja była bardzo skomplikowana i niepewna. – Potem powstała legenda, że to ja ich wydałem, aby zostali uwięzieni – stwierdził. Jednocześnie Franciszek polecił, żeby sprawdzić informację o tej sprawie w opublikowanych przez argentyński episkopat zbiorze dokumentów dotyczących tego, co działo się między Kościołem a juntą wojskową. Zdaniem Franciszka, można tam znaleźć „wszystko” na ten temat.

Franciszek opowiedział jeszcze, że po odejściu wojskowej junty od władzy, Jálics poprosił go o zgodę na przyjazd do Argentyny, aby poprowadzić rekolekcje. – Pozwoliłem mu przyjechać, a nawet razem odprawiliśmy Mszę Świętą. Potem spotkałem go ponownie jako arcybiskup, a potem jeszcze raz jako papież: przyjechał do Rzymu, żeby mnie zobaczyć – opowiedział papież. – Zawsze utrzymywaliśmy tę relację. Ale kiedy ostatni raz odwiedził mnie w Watykanie, widziałem, że cierpi, bo nie wiedział, jak ze mną rozmawiać. Był pewien dystans. Rany z tamtych lat pozostały zarówno we mnie, jak i w nim, ponieważ obaj doświadczyliśmy tych prześladowań – dodał.

Franciszek o dawnych sporach z argentyńskim rządem: Chcieli ściąć mi głowę

Papież ocenił też, że niektórzy z rządu chcieli „ściąć mu głowę”, nie tylko nawiązując do sprawy z Jálicsem, ale podważając całą jego działalność podczas dyktatury. Papież nie sprecyzował, o których rządzących mu chodzi, ale jako arcybiskup Buenos Aires miał często burzliwe relacje z rządem prezydent Cristiny Fernandez de Kirchner, która pełniła tę funkcję w latach 2007-2015

Papież opowiedział w tym kontekście o sądowym przesłuchaniu, które odbyło się w kurii biskupiej. – Trwało 4 godziny i 10 minut. Jeden z sędziów był bardzo natarczywy w kwestii mojego postępowania. Zawsze odpowiadałem zgodnie z prawdą. Ale z mojego punktu widzenia, jedynym poważnym, uzasadnionym, dobrze postawionym pytaniem było pytanie adwokata należącego do partii komunistycznej. Dzięki temu pytaniu sytuacja się wyjaśniła. W końcu moja niewinność została stwierdzona. Ale na tym procesie prawie wcale nie rozmawiano o Jalicsie, ale o innych przypadkach osób, które prosiły o pomoc – stwierdził duchowny

Potem opowiedział, że jednego z przesłuchujących go sędziów spotkał w Rzymie, już jako papież, a mężczyzna, będąc w grupie innych Argentyńczyków uściskał go, kiedy Franciszek jeszcze go nie rozpoznał. Później spotkał go drugi raz, a mężczyzna się przedstawił. – Powiedziałem mu: „Po stokroć zasługuję na karę, ale nie z tego powodu”. Powiedziałem mu, żeby pogodził się z tą historią. Tak, zasługuję na osąd za moje grzechy, ale w tej kwestii chcę, żeby była jasność – podkreślił. Papież przyznał też, że widział się też z innym z sędziów, który powiedział mu wprost, że otrzymali polecenie od rządu, żeby go skazać.

„Zrobiłem to, co czułem, że powinienem zrobić”

Papież na koniec tego wątku poruszanego na spotkaniu z jezuitami powiedział, że „kiedy Jálics i Yorio zostali schwytani przez wojsko, sytuacja w Argentynie była zagmatwana i wcale nie było jasne, co należy zrobić”. – Zrobiłem to, co czułem, że powinienem zrobić, aby ich obronić. To była bardzo bolesna historia – podkreślił.

Ocenił też, że Jalics był dobrym człowiekiem i mężem Bożym. – Był człowiekiem, który szukał Boga, ale padł ofiarą otoczenia, do którego nie należał. Sam to zrozumiał. To było otoczenie partyzantów działających w miejscu, gdzie pełnił funkcję kapelana – dodał.

Czytaj też:
Skryty za kościelnym murem tajemniczy ogród w Warszawie
Czytaj też:
Papież o tajnej misji Watykanu. Zaskakujący głos z Ukrainy

Opracował:
Źródło: „La Civilta Cattolica”