Już wcześniej podano, że trzej aresztowani w związku z zamiarem zaatakowania amerykańskich obiektów wojskowych w Niemczech należeli do mającej korzenie w Uzbekistanie Unii Islamskiego Dżihadu. Jednak dopiero we wtorek MSW oficjalnie stwierdziło, iż organizacja ta wzięła na siebie odpowiedzialność za udaremnione zamachy.
"W zamieszczonym w Internecie oświadczeniu Unia Islamskiego Dżihadu zadeklarowała, iż jest powiązana z atakami w Niemczech i aresztowaniami z 4 września. To przyznanie się dowodzi istnienia stałego zagrożenia terroryzmem islamskim" - głosi komunikat MSW.
W ubiegłą środę prokurator generalna Niemiec Monika Harms poinformowała o zatrzymaniu trzech mężczyzn w wieku od 22 do 29 lat, którzy konstruowali bomby przeznaczone do zamachów. Terroryści zamierzali odpalić w kilku miejscach równocześnie ładunki ukryte z samochodach, co mogło się zakończyć "krwawą jatką" - powiedział szef Federalnego Urzędu Kryminalnego (BKA) Joerg Ziercke.
Aresztowani to dwaj Niemcy, którzy przeszli na islam, oraz Turek. Przywódcą grupy był 28-letni Niemiec z Ulm. Śledztwem objęto łącznie dziesięć osób. Wszystkich podejrzewa się o przynależność do niemieckiej filii Unii Islamskiego Dżihadu, utrzymującej kontakty z Al-Kaidą.
Do zatrzymania domniemanych terrorystów doszło 4 września na terenie Sauerlandu, we wschodniej części Nadrenii Północnej- Westfalii. Funkcjonariusze sił specjalnych zaskoczyli islamistów w domku letniskowym w Oberschledorn nieopodal Menden, gdzie przygotowywali ładunki.
Jak twierdzi Federalny Urząd Kryminalny, zgromadzone materiały pozwalały na wyprodukowanie bomb o sile rażenia odpowiadającej 550 kilogramom trotylu, a więc dużo większej niż siła bomb, jakimi dysponowali zamachowcy z Londynu i Madrytu.pap, em