Afera wizowa od środka. Dziennikarze rozmawiali z oszukanymi Hindusami

Afera wizowa od środka. Dziennikarze rozmawiali z oszukanymi Hindusami

Zatłoczona ulica w indyjskim mieście.
Zatłoczona ulica w indyjskim mieście. Źródło:Wikipedia / McKay Savage
Dziennikarze „Gazety Wyborcze” dotarli do trzech obywateli Indii, którzy skorzystali z usług podejrzanych pośredników i nielegalnie zdobyli polskie wizy oraz pozwolenia na pracę. Jak się okazało, zostali oszukani.

Choć Ministerstwo Spraw Zagranicznych nie powiązało oficjalnie tych dwóch zdarzeń, to dziennikarze „Gazety Wyborczej” i Onetu jednoznacznie łączą dymisję wiceministra Piotra Wawrzyka z aferą wizową. Do resortu weszli też agenci CBA, podejrzewając korupcję przy procesie wiz pracowniczych dla osób z Azji i Afryki.

Afera wizowa i łapówki za pozwolenie na pracę

Według informacji Onetu Wawrzyk miał wymuszać na dyplomatach z naszego kraju wydawanie wiz wskazanym przez niego osobom. W wyniku tego procederu miał powstać cały kanał nielegalnego przerzutu imigrantów przez Europę do Stanów Zjednoczonych. Za takie transfery płacono od 25 do 40 tys. dolarów.

Dziennikarzom „Wyborczej” udało się dotrzeć do trzech Hindusów, którzy zdecydowali się na tego typu podróż. Jak opowiadali, w Indiach pełno jest firm i pojedynczych agentów, którzy za pieniądze oferują zdobycie wizy i znalezienie pozwolenia na pracę. Obiecano im, że zarobią po 4 tys. zł na rękę miesięcznie. Mieli też usłyszeć zapewnienia o darmowym noclegu i wyżywieniu.

Rozmówcy „Gazety Wyborczej” przyznali, że w swoim kraju zarabiali około 10 tys. rupii indyjskich, czyli w przeliczeniu około 500 zł na miesiąc. Przyznali, że pieniądze zrobiły na nich wrażenie, chcieli odsyłać je do rodziny, która pozostała w ojczyźnie. Za pozwolenia na pracę zgodzili się więc zapłacić po pół miliona rupii w gotówce, czyli 26 tys. zł. Rodzice jednego z nich dla tej „inwestycji” sprzedali ziemię.

Oszukani migranci zarobkowi

Wojewoda podkarpacki 3 czerwca 2022 roku wydał pozwolenie na pracę dla całej trójki Hindusów. Wnioski składała firma z siedzibą w Warszawie, zajmująca się pośrednictwem pracy. Za 50 tys. rupii, czyli 2,5 tys. zł mężczyźni zdobyli jeszcze wizę. Korzystali z usług indyjskiej firmy VFS Global i dodatkowo zapłacili za przyspieszenie procedury.

Do Polski przylecieli w styczniu tego roku. Na lotnisku zostali powitani przez Hindusa, któremu musieli zapłacić jeszcze po 500 zł. W zamian mężczyzna zawiózł ich do hotelu, pomógł załatwić numer PESEL, zaświadczenie o niekaralności oraz założeniu kont w banku. Następnie polecono im udać się na Podkarpacie, gdzie spędzili 15 dni w nieogrzewanym domu. Po pewnym czasie ich kontakt przestał odbierać telefony.

Czytaj też:
Afera wizowa zaszkodzi PiS-owi? Są wyniki najnowszego sondażu
Czytaj też:
Ostra walka PiS i PO na spoty. Wzajemne oskarżenia o migrantów

Opracował:
Źródło: Gazeta Wyborcza / Onet