W słoneczne letnie popołudnie 18 lipca 2023 roku młody czarnoskóry mężczyzna wbiegł do Korei Północnej rechocząc. Południowokoreańscy żołnierze, pilnujący swojej strony Wspólnej Strefy Bezpieczeństwa w Panmundżom, nie byli w stanie go zatrzymać. Po kilku krokach 23-letni szeregowy Travis T. King był już w Korei Północnej.
On sam nie wyjawił wcześniej ani później swoich motywów. Północnokoreańska propaganda wyemitowała oświadczenie, z którego wynikało, że dezerter miał dość rasizmu w amerykańskiej armii.
King służył w armii dwa lata i w tym czasie wpakował się kilkukrotnie w kłopoty. We wrześniu 2022 roku nie stawił się w swojej jednostce stacjonującej w Korei Południowej, później pobił w barze Koreańczyka, jednak uniknął kary. Wreszcie wdał się w bójkę, w trakcie której uszkodził cywilne auto, a koreański sąd zasądził wobec niego karę grzywny, w przeliczeniu 16 tys. zł.
King nie zapłacił, wskutek czego trafił na półtora miesiąca do aresztu. Po wyjściu wrócił do swojej macierzystej jednostki na tygodniową obserwację, po której miał zostać odesłany do domu. 18 lipca został doprowadzony na lotnisko w Inczon. Eskortujący go żołnierze nie mieli biletów, więc zostawili go przy bramkach kontroli bezpieczeństwa.
Travis King wiedział, że jego kariera wojskowa jest najpewniej skończona i prawdopodobnie będzie musiał odpowiedzieć za ucieczkę ze służby. Nie wszedł na pokład samolotu, opuścił lotnisko i jeszcze tego samego dnia pojechał na wycieczkę do Wspólnej Strefy Bezpieczeństwa, gdzie przebiegł przez granicę.
Trudno powiedzieć, co teraz się z nim dzieje i co doprowadziło go do wniosku, że ucieczka do Korei Północnej jest lepsza niż odpowiedzialność karna w Stanach Zjednoczonych. Pewną wskazówką mogą być jednak historie jego poprzedników.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.