„Emerytura jest, póki Ameryka daje. Bez tego kopiejki by nie było”. Druga zima tej wojny

„Emerytura jest, póki Ameryka daje. Bez tego kopiejki by nie było”. Druga zima tej wojny

Hala w swoim nowym „domu”
Hala w swoim nowym „domu” Źródło:Przemysław Bociąga
Emerytura, chwała Bogu, przychodzi na czas, ale gdyby nie pomoc Ameryki, kopiejki by nie było – skarży się kobieta w zniszczonej rosyjską agresją miejscowości. Mieszka w chlewiku swojego dawnego domu i żyje nadzieją, że w drugiej zimie wojny uwaga świata nie odwróci się od Ukrainy, a razem z nią nie odejdzie pomoc międzynarodowa.

Z Charkowa do Cyrkun jedzie się kwadrans – jeśli nie liczyć wojskowych kontroli i objazdów zniszczonych dróg. Wyjazd prowadzi przez Północną Saltiwkę – bloki z wielkiej płyty zniszczone i zawalone, niektóre pocisk artyleryjski trafił w jedno mieszkanie tak dokładnie, że dziura po nim wygląda jakby ktoś zabrał pojedynczą szufladkę z wielkiej komody – tylko że tę szufladkę ktoś nazywał domem.

Cyrkuny ze wsparciem Tajwanu

W samych Cyrkunach mieszka dziś 4 tys. osób – trzykrotnie mniej niż zanim rosyjskie czołgi pojawiły się na głównym skrzyżowaniu wsi, dwie-trzy godziny po przekroczeniu ukraińskiej granicy 24 lutego. W rozbitych i zawalonych domach zostali głównie starsi ludzie. Ich dzieci często już wcześniej wynosiły się do dużych miast, po wejściu rosyjskich wojsk kto mógł, opuszczał wieś.

Nie mogli lub nie chcieli głównie ci, którzy chcą umrzeć tu gdzie żyli.

– Mama urodziła się w czasie wojny i w czasie wojny umrze – mówi Maria, córka 81-letnej kobiety, która śpi w nieoświetlonym i ledwo ocieplonym pomieszczeniu dużego wiejskiego domu. Od czasu, kiedy bomby wybuchały w jej ogródku, nie ma z nią kontaktu – leży na tapczanie, a córka pilnuje tylko, żeby kobieta coś zjadła i nie dostała odleżyn.

Cały artykuł dostępny jest w 51/2023 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.