Politycy PiS twierdzili, że niemiecki rząd potajemnie odsyła do Eisenhüttenstadt migrantów, który wcześniej byli w Polsce. Mówili też o bierności władz w Warszawie i wielkim zagrożeniu dla mieszkańców terenów przygranicznych.
Eisenhüttenstadt. To stąd migranci mają trafiać do Polski
– Tuż przy granicy z Polską, powstaje wielki ośrodek przerzutu migrantów z Niemiec do Polski. W tej niewielkiej miejscowości ludzie są zastraszeni, pracownicy ośrodka nie chcą mówić do kamery — podkreślał 19 lutego poseł PiS Dariusz Matecki, który obecnie przebywa w areszcie. Senator PiS Marek Pęk zapowiadał na X, że z tego centrum migranci będą odsyłani do Polski.
– Wiceminister spraw wewnętrznych Maciej Duszczyk reagował na narrację PiS o potajemnym odsyłaniu migrantów do Polski. – Głównym problemem granicy polsko-niemieckiej nie jest to, że mamy jakiś przepływ migrantów. Problem jest, ale dotyczący tak naprawdę kontroli prowadzonych na granicy polsko-niemieckiej, co spróbujemy rozwiązać – zaznaczał 19 marca w Sejmie.
– Eisenhüttenstadt funkcjonuje od lat. Cokolwiek oni tam zrobią, w ogóle mnie, jako wiceministra spraw wewnętrznych i administracji w ogóle nie interesuje. Ponieważ ja będę stosował polskie procedury, a nie procedury niemieckie. Jeśli nawet cokolwiek chcą zrobić, to niech sobie robią. A jeżeli cokolwiek chcą złamać z procedury, zareagujemy tak, jak powiedziałem – dodawał.
W Eisenhüttenstadt panuje atmosfera strachu? Dziennikarze zaprzeczają
Dziennikarze „Faktu” po swojej wizycie stwierdzili, że w przygranicznym mieście nie odczuli atmosfery strachu czy niepewności. Pisali o spacerowiczach zaobserwowanych w sobotnie popołudnie i ruchu w centrum handlowym. „Owszem, nie brakowało kobiet w hidżabie z dziećmi oraz mężczyźni o ciemniejszej karnacji, ale nikt nikogo nie zaczepiał” – zaznaczali.
— Z ośrodka w Eisenhüttenstadt nie przewieziono dotychczas żadnej osoby do Polski — przekazała Josefin Roggenbuck z biura prasowego resortu spraw wewnętrznych landu Brandenburg. Zaznaczała, że w przyszłości nie można wykluczyć takich transferów, jednak celem nie jest przesiedlenie jak największej liczby osób, ale usprawnienie transferów. Ostatecznie to Polska musi zatwierdzać indywidualnie każdy przypadek.
Sami migranci w rozmowie z „Faktem” nie narzekali na warunki. Podkreślali, że jest ciasno, ale bezpiecznie. Dodawali, że lepsze życie znaleźliby w innych miejscach, ale to właśnie bezpieczeństwo było dla nich priorytetem.
Czytaj też:
PiS straszy migrantami i chce referendum. „Pomylili adresy”Czytaj też:
Grzmią, że Polskę zalewają „inżynierowie z Afryki”. Prawda okazała się banalna
