Mężczyzna został nagrany na przyjęciu tysiąca jenów (około 6 euro), których nie zaksięgował. Sprawa została skierowana do sądu. Za tę pomyłkę odebrano mu odprawę emerytalną w wysokości 73 tys. zł.
Sąd Najwyższy potrzymał decyzję pracodawcy
Kierowca z 29-letnim stażem twierdził, że zdarzenie jest wynikiem pomyłki, a nie celowego oszukania systemu. Argumentacja ta nie przekonała jednak pracodawcy, który odebrał mu prawo do odprawy emerytalnej opiewającej na kwotę 73 tys. zł.
Poszkodowany mężczyzna skierował sprawę do sądu. Niestety, ku jego zaskoczeniu Sąd Najwyższy podtrzymał decyzję pracodawcy. Uznano, że zachowanie kierowcy mogło wpłynąć na nadszarpanie wizerunku przedsiębiorstwa komunikacyjnego.
Każdy kierowca autobusu pracuje sam i ma do czynienia z pieniędzmi publicznymi. Potraktowaliśmy ten przypadek jako defraudację – powiedział w piątek agencji AFP przedstawiciel biura transportu publicznego w Kioto Shinichi Hirai.
Apelacja nie przyniosła rezultatu
Ukarany mężczyzna poczuł się wyraźnie skrzywdzony, dlatego wniósł apelację. Mimo jego starań i argumentacji, o zbyt wysokiej karze za jedno przewinienie, nie uzyskał satysfakcjonującej odpowiedzi ze strony sądu.
Sąd ponownie przeanalizował sprawę. W toku postępowania okazało się, że kierowca wielokrotnie był upominany przez pracodawcę za różne incydenty, w tym palenie papierosów elektronicznych w czasie prowadzenia pojazdu.
Chociaż sąd wziął pod uwagę fakt, że mężczyzna nigdy wcześniej nie był notowany za próbę oszustwa, zeznania pracodawcy oraz dowód rzeczowy w postaci nagrania z kamery autobusu, których wypierał się kierowca, działają wyłącznie na jego niekorzyść.
Mimo ogromnej straty finansowej kierowca autobusu może mówić o dużym szczęściu. Gdyby sąd uznał, że oszustwo było próbą defraudacji środków, wówczas mógłby zasądzić wobec niego nawet karę pozbawienia wolności.
Czytaj też:
Senior ofiarą oszustwa. Stracił ponad milion złotychCzytaj też:
Ponad 7 mln euro kary dla Polski. Chodzi o niewdrożoną dyrektywę