W samym sercu Słowacji, w niewielkiej miejscowości Ivanka pri Nitre, w 1860 roku rolnik uprawiający pole natknął się na znalezisko, które do dziś budzi podziw i kontrowersje wśród historyków i archeologów. Był to fragment spektakularnej bizantyjskiej korony – złoty, emaliowany panel o kunsztownym zdobieniu, stanowiący część jednego z najcenniejszych artefaktów w historii średniowiecznej Europy: Korony Monomachosa.
Znalezisko, które początkowo mogło wydawać się zwyczajnym artefaktem, szybko okazało się niezwykle cennym świadectwem politycznych i artystycznych wpływów Cesarstwa Bizantyjskiego w XI wieku. A jednocześnie stało się przedmiotem wieloletnich debat i kontrowersji – zarówno co do jego pochodzenia, jak i autentyczności.
Cesarz, który nie był królewskiej krwi
Konstantyn IX Monomachos – imię, które pojawia się na centralnym panelu korony – panował nad Bizancjum w latach 1042–1055. Pochodził z arystokratycznego rodu, ale nie miał królewskiego pochodzenia. Cesarzem został tylko dzięki małżeństwu z cesarzową Zoe. Dzielił z nią tron, podobnie jak z jej siostrą Teodorą.
Imię Monomachos, które oznacza „ten, który walczy samotnie” lub „gladiator”, miało podkreślać jego wojowniczego ducha i niezależność w działaniu – cechy, które, zdaniem współczesnych komentatorów, uczyniły go nie tylko władcą, ale i politykiem rozgrywającym zawiłe mechanizmy bizantyjskiej władzy.
To właśnie Konstantyn IX, według jednej z hipotez, miał być fundatorem korony – lub raczej ceremonialnego nakrycia głowy – która trafiła setki kilometrów od Konstantynopola do środkowej Słowacji. W jaki sposób? Jedna z teorii mówi o darze dyplomatycznym – być może ofiarowanym lokalnemu księciu lub biskupowi Nitry, będącej wówczas ważnym ośrodkiem chrześcijaństwa i kultury.
Siedem paneli, trzy postacie i dwie cnoty
Korona Monomachosa – dziś przechowywana w Węgierskim Muzeum Narodowym w Budapeszcie – składa się z siedmiu emaliowanych, złotych płyt. Każda z nich posiada zaokrąglony szczyt i zdobiona jest bogatymi kolorowymi detalami, wykonanymi w technice emalii komórkowej. Najwyższy panel mierzy 11,5 cm i przedstawia samego Konstantyna IX. Władca trzyma w prawej ręce sztandar kawalerii, a w lewej purpurowy zwój jedwabiu – symbole władzy imperialnej i legitymacji do rządzenia. Wokół niego znajduje się inskrypcja w języku greckim: „Konstantyn, cesarz Rzymian, Monomachos”.
Po bokach cesarza umieszczono wizerunki jego politycznych i rodzinnych towarzyszek – Zoe i Teodory. Obie kobiety określone zostały jako „najbardziej pobożne”, co podkreśla nie tylko ich wpływ religijny, ale i znaczenie w strukturze władzy. Na pozostałych panelach znajdują się postacie tancerzy oraz alegorie dwóch cnót: sprawiedliwości i pokory. Kompozycja całości zdaje się tworzyć coś więcej niż tylko insygnium władzy – być może była to opowieść o idealnym cesarstwie opartym na równowadze, harmonii i boskiej legitymacji.
Korona czy ceremonialna ozdoba?
Złote płyty posiadają symetryczne otwory po bokach, co – zdaniem ekspertów z Węgierskiego Muzeum Narodowego – sugeruje, że mogły być przymocowane do materiałowej czapki. W odróżnieniu od klasycznych koron o zamkniętej strukturze, Korona Monomachosa mogła zatem pełnić bardziej symboliczną niż użytkową funkcję – być może była używana w trakcie konkretnych ceremonii religijnych lub dyplomatycznych.
Choć sama forma korony nie przypomina tradycyjnych insygniów królewskich, jej artystyczne wykończenie oraz dobór postaci przedstawionych na panelach świadczą o jej wyjątkowym statusie.
Fałszerstwo czy dziedzictwo imperium?
Od momentu odkrycia korony w 1860 roku pojawiały się kontrowersje dotyczące jej autentyczności. W 1994 roku bizantynista Nikolaos Oikonomides zakwestionował jej pochodzenie, twierdząc, że korona to XIX-wieczna fałszywka. Jego zdaniem świadczyły o tym „nietypowe wybory w cesarskiej odzieży, błędy w greckich inskrypcjach, a także fakt, że korona została odkryta na terenie dzisiejszej Słowacji, daleko od siedziby cesarskiej władzy bizantyjskiej w Stambule”.
Oikonomides sugerował, że artefakt mógł być wykonany w czasach, gdy europejskie muzea i kolekcjonerzy z zapałem poszukiwali „bizantyjskich skarbów”, a rynek antykwaryczny chętnie przyjmował wszelkie „autentyki” o wschodnim rodowodzie.
Jednak już sześć lat później pojawiła się równie stanowcza odpowiedź na te zarzuty. Historyk sztuki Etele Kiss przeprowadził szczegółową analizę stylu i treści korony. W opublikowanym w 2000 roku badaniu zauważył, że cesarska odzież przedstawiona na panelach wykazuje silne podobieństwa do innych dzieł sztuki bizantyjskiej z tego okresu. Wskazał także, że rzekome błędy językowe w grece „są w dużej mierze akcentami sugerującymi prostą zmianę wymowy”. Co więcej, według Kissa, „korona mogła trafić do Nitry jako dyplomatyczny prezent od Konstantyna IX dla lokalnego władcy”.
Jedna z trzech
Nie ulega wątpliwości, że Korona Monomachosa – bez względu na kontrowersje – pozostaje jednym z najważniejszych zachowanych przykładów bizantyjskiego rzemiosła złotniczego. Jest także jedną z zaledwie trzech znanych do dziś bizantyjskich koron, co czyni ją bezcennym dziedzictwem kultury i historii Europy.
„Potrzebne są dodatkowe badania, aby w pełni zrozumieć znaczenie tego złotego nakrycia głowy” – przyznał sam Etele Kiss. Mimo że wiele wskazuje na autentyczność korony i jej związek z dworem Konstantyna IX, nie ma jeszcze jednoznacznych konkluzji co do wszystkich aspektów jej historii – od momentu powstania po jej drogę do środkowej Słowacji.
Co nam mówi Korona Monomachosa?
Połączenie elementów władzy, kobiecego wpływu, cnoty i estetyki sprawia, że Korona Monomachosa to nie tylko przykład kunsztu artystycznego, ale także nośnik ważnych symboli społecznych i politycznych epoki. Ukazanie dwóch kobiet u boku cesarza pokazuje wyjątkową pozycję Zoe i Teodory, które miały realny wpływ na politykę Bizancjum. Obecność personifikacji cnót, takich jak sprawiedliwość i pokora, zdradza aspiracje do przedstawienia cesarskiej władzy jako odbicia boskiego porządku.
A fakt, że ten unikalny przedmiot odnaleziono w wiejskim polu w samym sercu Słowacji, przypomina o tym, jak bardzo historia Europy była i jest historią zderzeń, wpływów i nieoczekiwanych dróg, którymi przemieszczały się przedmioty, idee i symbole władzy.
Czytaj też:
Takie rzeczy tylko w naturze. Te gatunki liczą lepiej niż myśliszCzytaj też:
Czeska dziennikarka przyjechała nad polskie morze. Poleciła „miejsce z duszą”
