Do bójki doszło w piątek, po zakończeniu posiedzenia Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy, poświęconego podziałowi ziemi w Kijowie.
Jeszcze podczas posiedzenia Rady, na którym obecny był prezydent Juszczenko, minister spraw wewnętrznych Łucenko mówił o "rozkradaniu tysięcy hektarów ziemi w stolicy, obwodzie kijowskim i na Krymie" i zaproponował, by sprawą zajęła się prokuratura.
W odpowiedzi mer Czernowecki zwrócił się do prezydenta mówiąc: "Łucenko wymagał ode mnie ziemi niby to dla milicjantów (chodzi o działki pod budowę mieszkań dla milicji - PAP) i zagroził, że jeśli jej nie dam, aresztuje mego syna".
Syn Czernoweckiego, Stepan, jest podejrzanym w jednej z afer budowlanych w Kijowie.
Na tym dyskusja się skończyła. Po zakończeniu obrad, kiedy na sali nie było już prezydenta Juszczenki, Łucenko podszedł do Czernoweckiego i nazwał go "kłamcą oraz ścierwem".
I tu wersje obu panów się rozchodzą.
Zdaniem Łucenki bójkę wszczął Czernowecki, który uderzył go w plecy i kopnął w kolano. "Wymierzyłem mu w zamian policzek otwartą dłonią" - opowiadał minister Łucenko, cytowany przez gazetę internetową "Ukraińska Prawda".
Czernowecki twierdzi z kolei, że "po posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa Łucenko skoczył w moim kierunku i dwa razy uderzył mnie w miejsca, z których mężczyźni są zazwyczaj dumni, po czy walnął pięścią w twarz".
Walczących rozdzielili inni uczestnicy spotkania w kancelarii prezydenta.
Konflikt ministra Łucenki z merem Czernoweckim ciągnie się od dawna. Jesienią ubiegłego roku Łucenko oskarżał Czernoweckiego o używanie narkotyków. Czernowecki twierdził ze swej strony, że Łucenko jest alkoholikiem.
j/pap