"Jestem przekonany, że nie ma pan moralnego prawa, by w nich startować" - napisał Bałoha w liście, opublikowanym przez służby prasowe jego partii Wspólne Centrum.
Tłumacząc przyczyny swego odejścia ten były wpływowy urzędnik oskarżył Juszczenkę o kumoterstwo, obarczył winą za wszczynanie konfliktów politycznych oraz ostro skrytykował prezydenta za brak realizacji haseł wyborczych, głoszonych przed wyborami prezydenckimi w 2004 roku.
"Naród ukraiński (...) powierzył panu wówczas los państwa. (...) Miliony Ukraińców uwierzyły (...), że z nowym prezydentem powstanie nowa Ukraina. (...) Nadzieje te pozostały niespełnione" - czytamy.
Bałoha zarzucił jednocześnie Juszczence, że w swej polityce kadrowej kieruje się nie fachowością, lecz związkami towarzyskimi i rodzinnymi.
"Jest panu obojętne, że pańskie otoczenie, niczym korozja, niszczy władzę i samo państwo" - podkreślił.
Zdaniem byłego szefa kancelarii Juszczenki prezydent ponosi również odpowiedzialność za trwające na Ukrainie konflikty polityczne.
"W żadnej instytucji państwowej, ani w żadnej sile politycznej nigdy nie widział pan partnerów" - napisał Bałoha.
Juszczenko podpisał dekret o zwolnieniu szefa swojej kancelarii we wtorek w południe. Wcześniej, w wywiadzie udzielonym jednej z ukraińskich gazet prezydent sugerował, że pozbył się Bałohy, gdyż to właśnie on odpowiadał za permanentne konflikty na szczytach władz w Kijowie.
Chodzi przede wszystkim o spory między Juszczenką, a jego byłą sojuszniczką z czasów pomarańczowej rewolucji, obecną premier Julią Tymoszenko.
W opinii komentatorów, płynące z kancelarii prezydenckiej ataki pod adresem szefowej rządu rozczarowały społeczeństwo i doprowadziły do gwałtownego spadku notowań Juszczenki. Obecnie popiera go ok. 2-3 procent Ukraińców.
Kadencja Juszczenki na stanowisku prezydenta Ukrainy upływa na początku przyszłego roku. Mimo niskiego poparcia w kwietniu ogłosił on, że ma zamiar ubiegać się o reelekcję.
ND, PAP