Generał Ahmad Reza Radan oświadczył, że zatrzymano "pewną liczbę ludzi, którzy próbowali stworzyć zagrożenie".
"W ciągu ostatnich dni pewni ludzie planowali zasiać niezgodę między szyitami a sunnitami mieszkającymi w regionie. Na szczęście, dzięki szybkiej reakcji przedstawicieli rządu i dostojników religijnych, udało się zapobiec niepokojom - oświadczył Radan. - W mieście przywrócono porządek i bezpieczeństwo".
Zdaniem władz, za atak na meczet odpowiadają wrogowie Iranu, którzy chcą "stworzyć atmosferę zagrożenia" przed wyborami prezydenckimi 12 czerwca.
Gubernator prowincji (ostanu) Beludżystan i Sistan Ali Mohamed Azad oświadczył, że "zidentyfikowano" pewną liczbę sunnickich ekstremistów, którzy zostaną osądzeni po wyborach.
W sobotę służby bezpieczeństwa rozbroiły bombę znalezioną na pokładzie samolotu lecącego z Zahedanu do Teheranu, a w niedzielę z powodu alarmu bombowego ewakuowano teatr w Teheranie.
Do zamachu na meczet w Zahedanie, w którym w czwartek zginęło 25 osób a 125 zostało rannych, przyznało się sunnickie ugrupowanie Jundollah (Żołnierze Boga), które zdaniem władz w Teheranie jest częścią Al-Kaidy i wspierane jest przez USA. Trzej mężczyźni skazani za udział w zamachu zostali publicznie straceni w sobotę.
Zahedan jest stolicą prowincji Beludżystan i Sistan, zamieszkanej przez będących w większości sunnitami Beludżów. W graniczącym z Pakistanem regionie często dochodzi do starć między siłami bezpieczeństwa a przemytnikami narkotyków.
pap, keb