Cosa Nostra groziła Berlusconiemu

Cosa Nostra groziła Berlusconiemu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Fot. A. Jagielak /Wprost 
W 1991 roku cosa nostra próbowała wymóc na ówczesnym magnacie medialnym Silvio Berlusconim oddanie jednej z jego trzech stacji telewizyjnych, grożąc, że w razie odmowy spotka go "bolesne wydarzenie", czyli porwanie jego dziecka.

O liście z tym żądaniem poinformowała piątkowa włoska prasa.

Nie wyklucza się, że list do obecnego premiera, wówczas biznesmena-miliardera nie zaangażowanego w politykę, mógł napisać jeden z ludzi bossa bossów sycylijskiej mafii - Toto Riiny. Potem przekazano go Bernardowi Provenzano, który po aresztowaniu Riiny na wiele lat przejął kontrolę nad sycylijską mafią.

Częściowo zniszczoną kartkę formatu A4 - rękopis szantażu - ma w swym posiadaniu włoski wymiar sprawiedliwości. Prokuratura do walki z mafią odnalazła ją, konfiskując archiwum powiązanego z mafią, już nie żyjącego burmistrza Palermo Vito Ciancimino. Obecnie jego syn jest sądzony za pranie brudnych pieniędzy.

Być może odbiorcą tego listu miał być jeden z najbliższych współpracowników Silvio Berlusconiego - Marcello Dell'Utri, senator kilku kadencji, skazany potem za powiązania z mafią przez sąd pierwszej instancji.

Nie jest jasne, czy list dotarł w ogóle do Berlusconiego. Ale media zwracają uwagę, że prezes Fininvest - holdingu kontrolowanego przez rodzinę Berlusconiego - dawał wówczas swym przyjaciołom do zrozumienia, że musi wywieźć swe dzieci za granicę, gdyż są zagrożone.

Adwokat premiera Berlusconiego, Niccolo Ghedini powiedział, że słyszy o tych pogróżkach po raz pierwszy. "Myślę, że nie wie o tym nic także premier" - dodał.

pap, keb