Stagnacja na Kaukazie

Stagnacja na Kaukazie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Brak konstruktywnego rozstrzygnięcia konfliktu rosyjsko-gruzińskiego świadczy o bezradności zarówno Rosji, Gruzji, jak i Zachodu - uważa zastępca dyrektora Instytutu Europy Środkowo-Wschodniej w Lublinie dr Andrzej Gil.

Jak ocenił, sytuacja na Kaukazie jest obecnie bardziej skomplikowana niż rok temu.

W piątek minie rok od wybuchu wojny rosyjsko-gruzińskiej o Osetię Południową - separatystyczną republikę na terenie Gruzji. Po zeszłorocznej wojnie Rosja uznała niepodległość Osetii Płd. i drugiej separatystycznej republiki - Abchazji. Pomimo zakończenia działań wojennych na terytorium dwóch republik znajduje się obecnie ok. 7600 rosyjskich żołnierzy - dwukrotnie więcej niż przed wojną. Na terenach przygranicznych co pewien czas dochodzi do prowokacji i zaostrzenia sytuacji.

"Przez ostatni rok nic się nie zmieniło i tak naprawdę wszystko jest w zawieszeniu. Konflikt rosyjsko-gruziński zmierza powoli ku zamrożeniu, podobnie jak inne konflikty, z którymi mieliśmy do czynienia w ostatnich latach" - powiedział Gil.

Jak podkreślił, w ciągu ostatniego roku Rosji nie udało się obalić prezydenta Micheila Saakaszwiliego i wprowadzić w Tbilisi prorosyjskiego systemu władzy, co - jak zaznaczył - było jej celem, a Gruzja nie przekonała społeczności międzynarodowej do zdecydowanego poparcia jej stanowiska.

Ekspert zauważył też, że zarówno Unii Europejskiej, jak i Stanom Zjednoczonym nie udało się zrealizować żadnego planu pokojowego, który zmierzał do ustabilizowania sytuacji w regionie. "To pokazuje niemożność państw zachodnich do realnego wpływu na to, co się dzieje na Kaukazie" - zaznaczył

Dr Gil, zaznaczył też że konflikt pozostaje wciąż nierozstrzygnięty i wszystko wskazuje na to, że obecny układ sił nie zmieni się przez najbliższe lata. Jak podkreślił, sytuacja na Kaukazie jest obecnie bardziej skomplikowana niż rok temu.

"Rosja poprzez swoją interwencją wojskową ustanowiła pewne status quo polegające na tym, iż na terytorium Gruzji znajdują się dwa parapaństwowe organizmy uznawane jedynie przez samą Rosję i Nikaraguę. Przez to Kaukaz stał się regionem o jeszcze większej możliwości eskalacji konfliktu" - powiedział.

"Dzisiaj Kaukaz przypomina beczkę z prochem, tylko że lontu i tych, którzy mają w ręku zapałki, jest więcej. Poza tym, nic się nie zmieniło" - ocenił politolog.

Gruzja na straconej pozycji

Dyrektor Instytutu Studiów Politycznych PAN prof. Wojciech Materski uważa, że władze Gruzji wcześniej czy później będą musiały pogodzić się z utratą Abchazji i Osetii Płd. Dodał, że pozycja Gruzji jest w zasadzie przegrana, a Rosja zrobi wszystko, aby separatystyczne republiki nie powróciły więcej pod kontrolę władz w Tbilisi.

W piątek minie rok od wybuchu wojny rosyjsko-gruzińskiej o Osetię Południową - separatystyczną republikę na terenie Gruzji, która zbrojnie oddzieliła się od Tbilisi w latach 90. Po zeszłorocznej wojnie Rosja uznała niepodległość Osetii Płd. i drugiej separatystycznej republiki - Abchazji. Pomimo zakończenia działań wojennych sytuacja przy granicy gruzińsko-osetyjskiej wciąż jest niespokojna, bowiem co pewien czas dochodzi do prowokacji zarówno ze strony rosyjskiej jak i gruzińskiej.

"Udało się Rosji osiągnąć taki stan rzeczy, że obie autonomie - Abchazja i Osetia Płd. - faktycznie od Gruzji odpadły. To jest dla Rosji, jak nie docelowe, to optymalne rozwiązanie, i wszystko wskazuje na to, że tak będzie przez wiele lat" - powiedział prof. Materski.

Podkreślił, że Rosjanie poprzez działania przy granicy osetyjsko-gruzińskiej starają się na każdym kroku pozbawić Gruzinów złudzeń, że zmiany, które nastąpiły nie mają charakteru trwałego i ostatecznego.

W jego ocenie, o całkowitym odłączeniu republik od Gruzji świadczy przede wszystkim to, że z terenów Osetii Płd. i Abchazji ludność gruzińska praktycznie została wypchnięta przez system prowokacji i represji.

"Zmienił się generalnie obraz demograficzny Osetii Płd. i Abchazji. Mieszkańcy gruzińscy zostali zmuszeni do opuszczenia swoich domów. Ludności gruzińskiej na terenie tych autonomii praktycznie nie ma, co wskazuje, że sytuacja jest dla Gruzji już raczej przegrana" - podkreślił profesor.

Jego zdaniem, pozycję Gruzji pogarsza brak jednoznacznej deklaracji państw zachodnich dla jej członkostwa w NATO. "Od szczytu NATO w Bukareszcie w 2008 roku ws. członkostwa Gruzji w Sojuszu nic się nie zmieniło. Dalej jest ono bardzo mgliste i niejasne" - zaznaczył.

Dodał, że być może kluczowym problemem na drodze Gruzji do członkostwa w NATO jest osoba prezydenta Micheila Saakaszwiliego.

"Prezydent Saakaszwili jest postacią trudną, jako partner do bardziej konkretnych rozmów w sprawie członkostwa w NATO, gdyż jego posunięcia z sierpnia ubiegłego roku, pomimo że sprowokowane, nie świadczą o nim najlepiej, jako o polityku racjonalnym. To jest być może jeden z powodów braku postępu w negocjacjach Gruzji z Sojuszem Północnoatlantyckim" - powiedział prof. Materski.

W jego ocenie, Rosja, rozpoczynając przed rokiem akcją militarną, miała na celu obalenie Saakaszwiliego i spowodowanie, aby w Gruzji został zaprowadzony system władzy zależny od Moskwy.

"Tego celu jednak nie udało się osiągnąć i należy oczekiwać, że jeżeli Rosja będzie podejmowała na terytorium Gruzji jakiekolwiek działania, to będą one służyć dzieleniu gruzińskiej sceny politycznej i w efekcie - zmianie władzy" - uważa politolog.

Dodał, że zauważalny w ostatnich dniach wzrost napięcia przy granicy osetyjsko-gruzińskiej należy traktować jako "demonstrację raczej obronną niż ofensywną". "Oprócz przenoszenia słupów granicznych o kilkaset metrów w głąb terytorium Gruzji nie widać, jak na razie, nowych punktów zaczepnych. Nie sądzę, by Gruzja na to zareagowała" - powiedział prof. Materski.

W niedzielę Gruzja oskarżyła żołnierzy rosyjskich, którzy de facto okupują Osetię Południową i Abchazję, o wnikanie w głąb gruzińskiego terytorium w celu przemieszczenia "granicy" Osetii Płd. Z kolei Rosja oskarżyła Gruzję o przygotowywanie prowokacji na rocznicę wojny i poinformowała, że wzmacnia gotowość bojową swoich żołnierzy i pograniczników na terenie Osetii Płd. Według danych Rosji, ma ona ok. 7600 żołnierzy na terenie Osetii Płd. i Abchazji - dwukrotnie więcej niż przed wojną z sierpnia ubr.

pap, keb