Partia kanclerz Niemiec murem za Steinbach

Partia kanclerz Niemiec murem za Steinbach

Dodano:   /  Zmieniono: 
Eirka Steinbach (fot. Wprost) Źródło:Wprost
Przedstawiciele CDU i CSU wyrazili pełne poparcie dla kandydatury Eriki Steinbach do rady fundacji "Widoczny znak". Steinbach może doprowadzić do poważnych zgrzytów w niemieckiej koalicji, ponieważ FDP wypowiada się zdecydowanie przeciwko jej kandydaturze argumentując, że jej osoba może popsuć stosunki polsko-niemieckie.
– Erika Steinbach ma nasze całkowite poparcie – oświadczył Herman Gröhe, od niedawna sekretarz generalny CDU. Wtórował mu szef CSU Horst Seehofer. – Erika Steinbach głosowała wprawdzie przeciwko traktatowi granicznemu z Polską, ale postąpiło tak wielu innych posłów Bundestagu, w tym obecny minister transportu Peter Ramsauer. Czy oznacza to, że nie powinien być członkiem rządu? – mówił Seehofer na kongresie Związku Wschodnich i Środkowych Niemiec, organizacji niemieckich wypędzonych działającej w ramach CDU. Seehofer przypomniał, że FDP samo głosowało za przyjęciem ustawy powołującej do życia fundację Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie, która dała BdV prawo do wydelegowania do jej rady trzech przedstawicieli. Z płomienną mową w obronie Steinbach wystąpił szef grupy wypędzonych we frakcji parlamentarnej CDU/CSU Klaus Brähmig. – Nasza grupa w Bundestagu liczy obecnie 64 deputowanych i jeszcze nigdy nie była tak silna – ogłosił zebranym.

Awantura o Steinbach zaczęła się kilka miesięcy temu - wtedy przeciwko jej kandydaturze protestowało współrządzące z chadecją SDP. Steinbach sama wycofała wówczas swoją kandydaturę, czekając na zmianę układu politycznego w Niemczech po wrześniowych wyborach parlamentarnych. – Rada może z powodzeniem działać przez jakiś czas w składzie 12-osobowym. Jeden wakat nie paraliżuje naszej działalności – twierdzi dyrektor fundacji Manfred Kittel. Kittela bardziej niż sprawa Steinbach absorbuje obecnie poszukiwanie kandydata do dziewięcioosobowej rady naukowej fundacji, z której prac wycofał się prof. Tomasz Szarota. Polski uczony zrobił to na znak protestu przeciwko planom upamiętnienia wypędzeń według niemieckiego scenariusza, w którym na pierwszym planie wysuwają się cierpienia Niemców wypędzonych przez Polaków.

"Rzeczpospolita", arb