Belgia: nie ma rządu, game over

Belgia: nie ma rządu, game over

Dodano:   /  Zmieniono: 
Budynek parlamentu w Brukseli, fot. Wikipedia 
Lider francuskojęzycznych socjalistów Elio Di Rupo, od wielu tygodniu prowadzący negocjacje o reformie kraju i sformowaniu nowej koalicji rządzącej w Belgii, ogłosił w piątek swoją porażkę - podały belgijskie media. Powodem są waśnie między frankofonami i Flamandami.
Narodowa agencja prasowa Belga ogłosiła "fiasko ostatniej próby znalezienia porozumienia między siedmioma partiami co do przyszłej reformy kraju". Di Rupo z takim przesłaniem udał się do pałacu królewskiego, by zdać sprawę królowi Albertowi II ze swej porażki i poprosić o zwolnienie z misji "pogodzenia tego, czego pogodzić się nie da", rozpoczętej 8 lipca - podały media. - Game over (koniec gry) - oświadczył jeden z negocjatorów z ramienia francuskojęzycznej partii Zielonych, biorący udział w rozmowach.

Belgia wciąż bez rządu

Niemal trzy miesiące po wyborach parlamentarnych Belgia nie ma nowego rządu, gdyż partiom flamandzkim i francuskojęzycznym nie udało się uzgodnić reformy kraju i wzmocnienia regionów kosztem państwa federalnego, bez czego nie można zacząć rozmów koalicyjnych. Propozycje kompromisu wysuwane przez Di Rupo nie zadowoliły flamandzkich nacjonalistów N-VA, którzy po wyborach zostali największą siłą polityczną kraju, głosząc hasła dalszego uniezależnienia Flandrii.

Kością niezgody są nadal prawa wyborcze i językowe frankofonów żyjących we flamandzkich gminach pod Brukselą (znanych jako okręg wyborczy BHV), a także finansowanie regionów, w tym belgijskiej stolicy. Do zbliżenia stanowisk nie wystarczyła zgoda frankofonów na przeniesienie na poziom tworzących belgijską federację regionów i wspólnot językowych kolejnych kompetencji: w dziedzinie zdrowia, zatrudnienia, obrony cywilnej, zasiłków społecznych czy turystyki.

"Nie" dla zwiększania budżetu Brukseli

Główny partner w rozmowach, a jednocześnie rywal polityczny Di Rupo, lider N-VA Bart De Wever nie zgodził się na kluczowy postulat frankofonów: stopniowe zwiększenie o 300-500 mln euro rocznie budżetu Brukseli, za cenę frankofońskich ustępstw w sprawie BHV. Zdaniem De Wevera, równałoby się to podpisaniu czeku in blanco. Flamandowie proponują, by finansowanie regionów odbywało się na podstawie płaconego w nich podatku dochodowego. To oznaczałoby jednak, że stanowiąca odrębny region Bruksela byłaby poszkodowana, gdyż zbieranych jest tam zaledwie 8 proc. podatku, choć pochodzi stamtąd 19 proc. PKB. Dzieje się tak dlatego, że wielu Belgów przyjeżdża do Brukseli do pracy, ale mieszka i płaci podatki we Flandrii albo w Walonii.

Tymczasem dobrobyt zdominowanej przez frankofonów, a uginającej się pod ciężarem długów Brukseli jest oczkiem w głowie partii francuskojęzycznych. Obawiają się one zakusów Flandrii na stolicę Belgii, będącą historycznie miastem flamandzkim, a obecnie także stolicą Flandrii, choć znajduje się formalnie poza jej terytorium. Strona frankofońska o odpowiedzialność za fiasko w negocjacjach oskarżyła wprost N-VA, a także flamandzką partię chadecką CD&V urzędującego wciąż premiera Yvesa Leterme'a.

Di Rupo straszy chaosem

Di Rupo ostrzegł na początku tygodnia, że jeśli nie będzie kompromisu między partiami, "kraj pogrąży się w politycznym chaosie". Politycy zgodnie zapewniają, że nie mają planu "B" w przypadku porażki negocjacji. Zdaniem komentatorów, do zgody może skłonić polityków jedynie groźba ataku spekulacyjnego na Belgię, która nie wychodzi z kryzysu rządowego, a jednocześnie ma dług publiczny zbliżający się do 100 proc. Scena polityczna za wszelką cenę chce uniknąć najgorszego rozwiązania, jakim byłoby rozpisanie kolejnych w tym roku wyborów parlamentarnych, które groziłyby dalszym wzmocnieniem N-VA.

Belgia prezyduje UE

Od 1 lipca Belgia sprawuje rotacyjną, półroczną prezydencję w Unii Europejskiej. Jednak zarówno program, jak i bieżące sprawowanie unijnego przewodnictwa są przedmiotem konsensu między partiami po obu stronach granicy językowej i nie pojawiają się w debacie politycznej. Za sprawy bieżące wciąż odpowiada dotychczasowy gabinet Leterme'a, który podał się do dymisji.

zew, PAP