Obama zagrzewa Demokratów do boju

Obama zagrzewa Demokratów do boju

Dodano:   /  Zmieniono: 
Prezydent USA Barack Obama kontynuował spotkania z wyborcami, aby pomóc Demokratom w kampanii przed listopadowymi wyborami do Kongresu. Biały Dom liczy, że charyzma prezydenta wznieci entuzjazm pogrążonych w apatii wyborców.
Prezydent odwiedził m.in. Des Moines w stanie Iowa, gdzie rozmawiał z około setką osób. Później udał się do Richmond w stanie Wirginia. We wtorek prezydenta gościł Uniwersytet Wisconsin, gdzie ponad dwa lata temu, kiedy Obama był jeszcze tylko kandydatem do najwyższego urzędu, owację zgotowało mu ponad 17 tysięcy studentów.

Na placu przed biblioteką uczelni Obama wygłosił płomienne 45-minutowe przemówienie, w którym wzywał studentów, aby poszli głosować w wyborach 2 listopada. - Zmiany nadejdą dla tego pokolenia, jeśli tylko będziemy w nie wierzyć i o nie walczyć - zadeklarował. - Największy błąd, jaki możemy popełnić, to pozwolić, by nasza frustracja doprowadziła do apatii i obojętności - dodał.

Biały Dom ma nadzieję, że Obama, przyjmowany w 2008 r. jak gwiazda rocka i mąż opatrznościowy przez młode pokolenie Amerykanów, potrafi znowu rozpalić w nich iskrę entuzjazmu, która przeniesie się na demokratycznych kandydatów w wyborach do Kongresu. Ma to kluczowe znaczenie, ponieważ wśród Demokratów panuje apatia - są o wiele słabiej zmotywowani, aby głosować, niż Republikanie. Ci ostatni liczą, że frustracja Amerykanów z powodu fatalnej sytuacji na rynku pracy działa na ich korzyść i może przysporzyć im poparcia na zasadzie głosu protestu.

Komentatorzy nie są jednak pewni, czy Obamie uda się przekonać wyborców, że Demokraci nadal powinni sprawować kontrolę w Kongresie. Badania opinii publicznej wskazują, że Amerykanie są głęboko podzieleni w swych opiniach co do pożądanego kierunku rozwoju kraju. Oprócz wyborców mających zdecydowane poglądy i popierających Demokratów albo Republikanów istnieje liczna grupa wyborców umiarkowanych, zarejestrowanych jako niezależni, o których głosy rywalizują obie partie. Niezależni jednak - jak wynika z sondaży - w większości skłaniają się na razie do głosowania na kandydatów republikańskich.

PAP, arb