Stabilizacja kontra tolerancja

Stabilizacja kontra tolerancja

Dodano:   /  Zmieniono: 
W Holandii rządu nie ma od lutego. W ostatni weekend pojawiło się jednak światełko w tunelu – chadecy zdecydowali się na koalicję z liberałami. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt, że języczkiem u wagi stanie się teraz skrajnie prawicowa, antyislamska Partia na Rzecz Wolności.
W tym samym czasie gdy chadecy dobijali targu z liberałami, Geert Wilders, lider prawicowych radykałów, stanął przed amsterdamskim sądem za szerzenie nienawiści wobec muzułmanów. Przez długi czas proces był odwlekany, a prokuratorzy nie byli przekonani, czy Wilders rzeczywiście naruszył prawo. Ostatecznie jednak doszli do wniosku, że holenderskiej tolerancji trzeba bronić - i teraz politykowi grozi nawet rok więzienia. Są duże szanse, że trzecia partia w parlamencie zostanie osierocona u progu triumfalnego dla niej aliansu słabeuszy.

Zaskakujący jest fakt, że chadecy zdecydowali się na utworzenie wątłego, mniejszościowego rządu, którego decyzje będą uzależnione od ekstremistów. Na większość nie ma raczej co liczyć, a Wilders postawił sprawę jasno: ceną za nasze głosy jest zaostrzenie przepisów antyimigracyjnych i zakazanie noszenia burek w przestrzeni publicznej. Zarówno partia o chrześcijańskich korzeniach, jak i liberałowie postanowili przełknąć tę łyżkę dziegciu i zbratać się z Wildersem. Nie jest jednak do końca pewne, czy zdają sobie sprawę z kim będą mieć do czynienia.

Podczas poniedziałkowej rozprawy Wilders milczał. Może dlatego, że do tej pory zwykł mówić zdecydowanie za dużo. Muzułmańskie burki nazywał bez ogródek „szmatami, które zanieczyszczają holenderski krajobraz", a Koran to dla niego faszystowska księga porównywalna jedynie z „Mein Kampf”. W swoim filmie „Fatna” Wilders nazwał islam „krwiożerczą ideologią terrorystyczną”. Pomysły na kryzys? Proszę bardzo: opodatkujmy burki  i hidżaby noszone przez kobiety. Liberałowie podchwycili temat, choć mniej radykalnie – ich zdaniem, zasiłki dla imigrantów powinno się przekształcić w niskooprocentowane kredyty. Burek też chcą się pozbyć, ale zbyt głośno o tym nie mówią.

Holendrzy są już znudzeni destabilizacją, która trwa od ponad pół roku. Postawili wszystko na jedną kartę budując koalicję, której raison d’etre oprze się na ekstremistach. Półtoramilionowy elektorat Wildersa musi być zachwycony, gorzej z wyborcami głosującymi na liberałów i chadeków – ich partie zdecydowały się na quasifeudalną relację polityczną. Potrzeba skonstruowania rządu za wszelką cenę realizowana jest kosztem legitymacji, którą otrzymali od wyborców. Wiedzą, że alternatywą są kolejne wybory i dalsza destabilizacja kraju.