Akcja ratunkowa zakończona. Wszyscy chilijscy górnicy opuścili kopalnię

Akcja ratunkowa zakończona. Wszyscy chilijscy górnicy opuścili kopalnię

Dodano:   /  Zmieniono: 
Fot. FORUM 
- Zrobiliśmy to, na co czekał cały świat - powiedział prezydentowi Chile Sebastianowi Pinerze tuż po swoim ocaleniu sztygar Luis Urzua, ostatni z 33 uratowanych górników, który został wyciągnięty na powierzchnię tuż po godz. 3 nad ranem czasu polskiego z zasypanej kopalni miedzi i złota.
- Te 70 dni, kiedy walczyliśmy tak ciężko, nie poszły na marne. Mieliśmy siłę, ducha, chcieliśmy walczyć, chcieliśmy walczyć dla naszych rodzin i to było najważniejsze - powiedział prezydentowi Urzua. - Nie jest pan taki sam i ten kraj nie jest taki sam po tym, co się zdarzyło. Był pan inspiracją. Niech pan idzie uściskać swoją żonę i córkę - dodał. Ze sztygarem u swego boku, prezydent zaintonował hymn narodowy, który zaczął śpiewać tłum zgromadzonych, entuzjastycznie witających kolejnych ocalonych górników.

Urzua kierował grupą ludzi, którzy rozpoczynali 5 sierpnia swoją zmianę w kopalni San Jose na pustyni Atakama, zanim doszło do katastrofy. Pozostał liderem grupy przez 69 dni spędzonych przymusowo pod ziemią. Odmawiał wyjazdu na powierzchnię dopóty, dopóki wszyscy pozostali górnicy nie zostaną wyciągnięci na powierzchnię.

Akcja ratownicza w chilijskiej kopalni miedzi i złota została zakończona tuż po 5.30 czasu polskiego, gdy na powierzchnię wrócił ostatni z 6 ratowników, którzy zjechali pod ziemię, by - po 69 dniach od katastrofy - wydostać stamtąd zasypanych 33 górników. Ratownicy zostali wydobyci z zawalonej kopalni w ten sam sposób, co górnicy, których pomogli wcześniej uratować - pojedynczo, za pomocą specjalnej kapsuły-windy spuszczanej na głębokość powyżej 600 metrów. Była to bezprecedensowa akcja ratunkowa - nigdy wcześniej w historii górnictwa nie zdarzyło się, by ktokolwiek tak długo pozostawał przy życiu uwięziony pod ziemią w efekcie katastrofy i na końcu został uratowany.

PAP, arb