Berlusconi zaproponował zawarcie paktu ze wszystkimi siłami umiarkowanymi, który miałby obowiązywać do końca obecnej kadencji parlamentu. Oferta ta skierowana jest do przeciwników premiera z ruchu Przyszłość i Wolność, kierowanego przez dawnego sojusznika Berlusconiego Gianfranco Finiego, a także do opozycyjnej, postchadeckiej Unii Centrum.
Odpowiadając na stawiany przez te siły postulat stworzenia silnego gabinetu centroprawicy Berlusconi oświadczył: - Będziemy pracować na rzecz umocnienia drużyny rządowej. Jestem przekonany, że rozsądek i odpowiedzialność ostatecznie wygrają z brakiem rozsądku i nieodpowiedzialnością. Nawiązując do 16 lat swej obecności na scenie politycznej Włoch, zapoczątkowanej pod znakiem współpracy z dawnym Sojuszem Narodowym Finiego, Berlusconi oświadczył: - Jestem pewien, że nikt z was nie zapomniał tej długiej drogi, jaką pokonaliśmy razem od 1994 roku do dzisiaj, tylu batalii, osiągniętych celów. Jestem pewien, że w głębi duszy wiecie, że rząd ma zasługi i że wiele uczynił.
Dążenie do kryzysu rządowego premier nazwał "politycznym szaleństwem". - Nie jestem w stanie zrozumieć, co kieruje tymi, którzy za wszelką cenę chcą doprowadzić do kryzysu w ciemno. Komu miałby on służyć? - pytał. Szef rządu wyraził opinię, że "łudzi się ten", kto ma "próżną nadzieję, iż z paraliżu narodzi się przewrót". Berlusconi wskazał, że "nie można sprowadzać demokracji do teatru wygórowanych ambicji". - To naród wybiera liderów, a nie liderzy naród - oznajmił. Berlusconi wyraził zarazem opinię, że dzięki polityce jego rządu "Włochy zdobyły reputację i wiarygodność na rynkach". - Włochy nie są już częścią problemów europejskiej gospodarki, ale częścią rozwiązującą te problemy - oświadczył premier. Powtórzył, że kraj potrzebuje stabilizacji i sprawnych rządów.
PAP, arb