"Wynik Łukaszenki znamy przed wyborami"

"Wynik Łukaszenki znamy przed wyborami"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Aleksandr Łukaszenka (fot. Wikipedia)
Według Uładzimira Niaklajeua, jednego z kandydatów opozycji na prezydenta Białorusi w wyborach 19 grudnia, obecny szef państwa Alaksandr Łukaszenka musi podzielić się władzą, którą skoncentrował w swoich rękach. Jego zdaniem, jedynym sposobem, by tego żądać, są pokojowe protesty. Zapewnił, że opozycja nie zrezygnuje z demonstracji w czasie wieczoru wyborczego. Podczas wielu wystąpień przedwyborczych Niaklajeu przypominał słowa Vaclava Havla o tym, że nigdy nie wiadomo, kiedy spadnie ten płatek śniegu, który na końcu da początek lawinie.
- Nie wiemy, ile w kraju jest pieniędzy, kto co sprywatyzował, co do kogo należy - nic nie wiadomo, wie o tym tylko ten człowiek, który dysponuje całym majątkiem i całym narodem. I z tym chcemy skończyć - mówi Niaklajeu. Według niektórych ocen Niaklajeu jest najpopularniejszym wśród kandydatów opozycji w wyborach. Niezależne sondaże, które dają Alaksandrowi Łukaszence mniej niż 50 proc. głosów, mówią o około 17 proc. dla Niaklajeua. Poeta, były szef Związku Pisarzy, obecnie lider kampanii obywatelskiej "Mów prawdę!", przekonuje że "już dzisiaj zaczęło się fałszowanie wyborów". Jego zdaniem, jest już jasne, że oficjalny wynik wyborów będzie zgodny z zapowiedzianym przez Łukaszenkę - 70 proc. poparcia dla urzędującego prezydenta. - Wszyscy o tym z góry wiedzą i my o tym z góry wiemy - przyznał kandydat opozycji.

Niaklajeu, którego wystąpienia wyborcze w radiu i telewizji należały do najbardziej wyrazistych i przekonujących podkreśla, że opozycja jest odcięta od mediów i nie ma możliwości kontaktu z wyborcami. Choć sam proponował, by w geście protestu wszyscy kandydaci wycofali się z wyborów, pozostawiając Łukaszenkę jako jedynego kandydującego, teraz przyznaje: - O tym dowie się pięć, dziesięć tysięcy ludzi, ale pozostali przyjdą i zagłosują tak, jakby nic się nie stało. Opozycja nie ma, oprócz protestu, innego sposobu na informowanie ludzi o swoich decyzjach.

Szef sztabu Niaklajeu Andrej Dźmitryjeu mówi, że opozycja ma różne scenariusze działań, zależnie od tego, ile osób przyjdzie na Plac Październikowy w Mińsku 19 grudnia o godz. 20. Opozycja będzie żądać dostępu do mediów, będzie się starać rozszerzać protest, chciałaby, by doprowadził on do negocjacji z władzami. Dźmitryjeu ocenia, że w przededniu tegorocznych wyborów opozycja białoruska po raz pierwszy rozumie, że nie ma poparcia partnerów w UE i USA. - W 2006 roku takie poparcie było niewątpliwe, tym razem toczą się pewne dyskusje - mówi Dźmitryjeu. Jego zdaniem, Alaksandr Łukaszenka zabiega teraz o dialog z Unią Europejską, ponieważ wie, że kolejnego konfliktu z Rosją nie uda się uniknąć. - Nie mogę powiedzieć, że my teraz polegamy na Unii Europejskiej i USA. Teraz polegamy na ludziach, którzy przyjdą na plac - może to coś zmieni - dodaje szef sztabu opozycyjnego kandydata.

PAP, arb