Jemeńczycy protestują, prezydent nie chce odejść

Jemeńczycy protestują, prezydent nie chce odejść

Dodano:   /  Zmieniono: 
Ali Abd Allah Salah (fot. Wikipedia) 
Kilka tysięcy osób okupuje plac przed budynkiem uniwersytetu w stolicy Jemenu Sanie, żądając odejścia prezydenta Alego Abd Allaha Salaha. Źródła medyczne poinformowały o śmierci uczestnika antyrządowych protestów w Adenie, na południu kraju. Tymczasem prezydent ogłosił, że zmiana władz za pomocą protestów jest niedopuszczalna.
- Czego chcą manifestujący? Zmiana władzy, w taki sposób jak w Egipcie czy Tunezji, jest niedopuszczalna. Protestujący mogą tego dokonać przy urnach wyborczych - stwierdził Salah. Uczestników demonstracji nazwał "mniejszością" i zapewnił, że "nie wszyscy Jemeńczycy chcą zmian". Rządzący Jemenem od 32 lat prezydent Salah już wcześniej obiecał pod naciskiem opozycyjnych demonstracji, że odejdzie, gdy w 2013 roku skończy się jego kadencja prezydencka. Dodał że nie będzie próbował przekazać władzy synowi.

W nocy z niedzieli na poniedziałek na placu uniwersyteckim w Sanie, nazywanym placem Tahrir - od głównego centrum protestów w stolicy Egiptu - zaczęli pojawiać się manifestujący, wśród których są studenci oraz deputowani opozycji i wojskowi. "Naród chce upadku reżimu", "Naród chce zmian" - głoszą transparenty. Do ruchu kontestacji władzy prezydenta Salaha postanowiła przyłączyć się opozycja parlamentarna. Wcześniej antyrządowe manifestacje organizowane były głównie przez studentów.

W poprzednich dniach zwolennicy prezydenta Salaha, uzbrojeni w pałki, kamienie i noże, atakowali antyrządowych protestujących. Niedziela była pierwszym dniem, w którym dzięki interwencji policji w jemeńskiej stolicy nie doszło do podobnych ataków. Tymczasem na południu kraju w Adenie jeden z protestujących został zastrzelony przez przedstawicieli sił bezpieczeństwa, a cztery inne osoby zostały ranne. Według świadków, siły bezpieczeństwa ostrzelały manifestujących, którzy palili opony.

PAP, arb