Jemen nową Somalią?

Jemen nową Somalią?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Rewolucja w Jemenie może okazać się tragiczna w skutkach. Jemen jest dziś, obok Libanu, najbardziej podzielonym i niestabilnym państwem w całym regionie.
Prezydenta Alego Abdullaha Salaha trudno nazwać przywódcą demokratycznym. Salah sprawuje władzę w praktyce od 1978 roku. I od tego czasu nie zrobił niczego, by Jemen stał się krajem przestrzegającym zasad demokracji i praw człowieka. Z tej perspektywy społeczne protesty, które mogą pozbawić prezydenta władzy, można odbierać pozytywnie – jako kolejny przejaw arabskiej wiosny ludów, która od kilku miesięcy, z mniejszym lub większym skutkiem, przetacza się przez Bliski Wschód i Afrykę Północną.

Niestety jest mało prawdopodobne, by obalenie prezydenta Salaha przyniosło Jemeńczykom demokrację. Na czele sił walczących z prezydentem nie stoi bowiem żaden młody i ambitny liberał, lecz Ali Mohsen al-Ahmar – twardogłowy generał, który przez wiele lat był podporą jemeńskiego reżimu. Bardziej niż z walki o prawa człowieka znany jest z przemytu paliwa, na którym zbił fortunę większą od tej, którą zgromadził sam prezydent. W Jemenie toczy się więc zwyczajna walka o władzę. Generał al-Ahmar raczej nie ustąpi i nie pogodzi się z Salahem, bowiem ten kilkukrotnie starał się go zabić i od dawna próbował ograniczyć jego władzę.

Czy prezydent ma szansę utrzymać się u władzy? Dziś nie sposób tego przewidzieć. Wystarczy przypomnieć, że w 1978 roku doświadczeni eksperci CIA nie wróżyli mu rządów dłuższych niż pół roku. Teraz kolejne klocki układanki jego reżimu, w tym przede wszystkim osoby związane z resortami siłowymi, upadają. Trudno nie zauważyć, że pozycja prezydenta jest słabsza niż kiedyś, a opozycja wewnątrz ośrodka władzy wyraźnie rośnie. Zachód – szczególnie Stany Zjednoczone, które od dawna wspierają finansowo Jemen – nie zamierzają otwarcie go bronić. Nie wiadomo czy Arabia Saudyjska, gdzie obecnie przebywa, pozwoli mu wrócić do kraju. Nawet jeśli Salah wyjdzie z kłopotów obronną ręką, to jego zwycięstwo będzie pyrrusowe.

Jeżeli ktoś miałby przejąć władzę po obecnym prezydencie – to tym kimś jest właśnie zbuntowany generał. Szanse na zdobycie władzy przez generała al-Ahmara są tym większe, że jest on zaufanym człowiekiem reżimu Arabii Saudyjskiej, a Rijad ma w Jemenie duże wpływy. Z perspektywy Zachodu al-Ahmar i Arabia Saudyjska to rozwiązanie lepsze, niż radykalni islamiści, których w Jemenie nie brakuje. Kraj jest od wielu lat pogrążony w wojnie domowej, a radykałowie kontrolują znaczną część Jemenu, który jest państwem gnębionym wieloma problemami –biedą, korupcją, brakiem bezpieczeństwa, bezrobociem, napięciem plemiennym i ekstremizmem. Przedłużający się kryzys i bezkrólewie może być na rękę grupom spod znaku Al-Kaidy. To właśnie brak władzy centralnej sprawił, że kontrolę nad Afganistanem i Somalią przejęli ekstremiści zagrażający zachodniej cywilizacji. Oby Jemen nie był miejscem ich kolejnego tryumfu.