Śmierć w dyskotece (aktl.)

Śmierć w dyskotece (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Do 28 osób wzrosła liczba ofiar śmiertelnych nocnego pożaru dyskoteki "Utopia" w stolicy Peru, Limie. Spłonęło także kilka przebywających w klatkach zwierząt.
Pożar wybuchł około godz. 3 (10 czasu polskiego) w dyskotece Utopia, która mieści się w centrum handlowym w południowej części Limy. Opanowany został dopiero nad ranem. Jak podała jedna ze stacji telewizyjnych, ogień rozprzestrzenił się błyskawicznie, gdyż uczestnicy zabawy próbowali gasić ogień alkoholem.
"To wszystko zdarzyło się nieprawdopodobnie szybko, to była kwestia sekund - mówi jeden z uczestników. - Było zbyt wiele osób, nie było gdzie się ruszyć". Dodał, że w środku było około tysiąca ludzi, a wielu z nich nie wiedziało, gdzie są wyjścia ewakuacyjne.
Przedstawiciel lokalnych władz powiedział, że dyskoteka działała nielegalnie. Straż pożarna określiła zabezpieczenia lokalu jako "zupełnie nieistniejące".
To drugi duży pożar w Limie w ciągu kilku miesięcy. W grudniu w pożarze w centrum handlowym zginęło ponad 300 osób.


Zabawy z ogniem barmana były przyczyną pożaru w dyskotece "Utopia" w stolicy Peru, Limie, w wyniku którego śmierć poniosło 28 osób, a ponad 100 odniosło obrażenia, w tym wiele ciężkie.
Wcześniej podawano, że pożar wywołał połykacz ognia, który przypadkowo podpalił zasłony. Tymczasem szef ochotniczej straży pożarnej Peru Tulio Nicolini poinformował, że przyczyną pożaru były "zabawy z ogniem i pokazy pirotechniczne barmana".
Jedna z uczestniczek "zabawy zoologicznej" w dyskotece powiedziała, że barman ustawiał na barze popielniczki, oblewał je benzyną i podpalał. W wyniku tego zapalił się sufit w lokalu, w którym zgromadzonych było około tysiąca młodych, bogatych ludzi.
"Zabawa zoologiczna" polegała na tym, że do lokalu przywieziono tego wieczora w klatkach lwa i tygrysa bengalskiego. Oba zwierzęta zginęły w pożarze.
Dyskoteka znajdowała się w szykownej części miasta i uczęszczała do niej miejscowa elita, jednak nie posiadała niezbędnych pozwoleń na prowadzenie działalności. Nie były też oznakowane wyjścia awaryjne i brakowało sprzętu gaśniczego. Szef władz dzielnicowych powiedział, że tam "aż prosiło się o katastrofę".
em, IrP, pap