Dżiojewa ogłosiła wcześniej swoje zwycięstwo. Powiedziała wówczas, że nie uzna wyroku sądu, jeśli ten anuluje wyniki wyborów. W wywiadzie dla rozgłośni Echo Moskwy oświadczyła, że może dowieść, iż poważnych naruszeń w trakcie wyborów nie było. Gdyby były, to, jak powiedziała, należało je odnotować w dniu wyborów, a nie wówczas, gdy wyniki głosowania praktycznie stały się znane.
28 listopada podano wstępne częściowe wyniki wyborów prezydenckich w Osetii Południowej. Według nich Dżiojewa uzyskała w głosowaniu 56,7 proc. głosów (dane z 74 lokali wyborczych na 85). Jej rywal, minister ds. sytuacji nadzwyczajnych Anatolij Bibiłow, uważany za kandydata popieranego przez Kreml, otrzymał 40 proc. głosów. Tymczasem sondaże powyborcze (exit polls) mówiły o wygranej Bibiłowa.
Podając rezultaty szefowa Centralnej Komisji Wyborczej Biełła Plijewa postąpiła wbrew rekomendacji Sądu Najwyższego, który zakazał publikacji wyników przed zbadaniem oskarżeń o oszustwa wyborcze, zgłaszanych przez partię Bibiłowa. Parlament Osetii Południowej powinien w ciągu doby wyznaczyć datę nowych wyborów - piszą rosyjskie media.
Wybory, których wyniki anulował sąd, były pierwszymi od uznania przez Moskwę po pięciodniowej wojnie z Gruzją w sierpniu 2008 roku niepodległości Osetii Południowej i drugiej separatystycznej republiki gruzińskiej - Abchazji. Gruzja, tak jak ogromna większość wspólnoty międzynarodowej, traktuje w dalszym ciągu oba regiony jako swoje terytoria, dlatego też wybory w Osetii Południowej uznała za "nielegalne". Według lokalnych władz Osetia Południowa liczy nieco ponad 70 tysięcy mieszkańców - władze Gruzji szacują, że jest ich ok. 15 tys.
PAP, arb