Kilka lat temu Uzbekistan spotkał się z ostracyzmem na arenie międzynarodowej, po tym gdy krwawo stłumił antyrządowe protesty w mieście Andiżan w 2005 roku. Zdaniem organizacji praw człowieka wojsko zabiło wtedy setki ludzi. Uzbekistan, którym od ponad 20 lat kieruje żelazną ręką prezydent Islam Karimow, zdecydował się przerwać izolację, ogłaszając reformy w systemie sądownictwa. Dotyczyły one m.in. niestosowania tortur podczas przesłuchań zatrzymanych. Jednak zdaniem HRW liberalizacja prawa jest tylko pozorna. Zatrzymani są nadal torturowani na liczne sposoby, są np. bici "gumowymi pałkami i plastikowymi butelkami wypełnionymi wodą, podłączani do prądu, zawieszani nad ziemią za nadgarstki lub kostki, gwałceni". Stosuje się również "podduszanie plastikową torebką lub w masce przeciwgazowej, groźby wobec bliskich przesłuchiwanego, odmawia się mu też jedzenia i wody" - wylicza HRW.
Ponadto "rząd demontuje niezależne zawody prawnicze oraz odmawia dostępu do kraju niezależnym organizacjom monitorującym i obrońcom praw człowieka" - alarmuje HRW. Szczególnie krzywdzące - podkreślają autorzy raportu przygotowanego przez organizację - jest prawo z 2009 roku, które zakazuje tworzenia niezależnych izb adwokackich. Sama HRW musiała w marcu tego roku zamknąć swój oddział w tym kraju, ponieważ wielokrotnie uniemożliwiano działalność jej pracownikom.PAP, arb