Cameron: separacja Szkocji wymaga porozumienia obu stron

Cameron: separacja Szkocji wymaga porozumienia obu stron

Dodano:   /  Zmieniono: 
David Cameron (fot. number10.gov.uk/Wikipedia) 
- Premier David Cameron zaproponował przyjęcie przez brytyjski parlament przepisów przyznających Szkotom prawo rozpisania referendum konsultacyjnego w sprawie niepodległości, ale pod ściśle określonymi warunkami.
Brytyjski premier David Cameron przekonuje, że separacja Szkocji od Zjednoczonego Królestwa wymaga porozumienia obu stron. Rządząca w Szkocji Partia Narodowa (SNP) uznała to za ingerencję jej wewnętrzne sprawy. W ocenie komentatorów posunięcie Camerona, choć sprytne, nie jest wolne od ryzyka.

Cameron oskarżył Szkotów o dążenie do niepodległości "tylnymi drzwiami". -Szkotom należy się jasność, jeśli chodzi o sytuacje prawną. Ja nie dyktuje im warunków referendum - przekonywał brytyjski premier. W związku z tym, chce on by proponowana ustawa parlamentu westminsterskiego przekazywała parlamentowi w Edynburgu prawo rozpisania w okresie 18 miesięcy wiążącego referendum, w którym Szkoci ustosunkowaliby się do kwestii: czy są za, czy przeciw niepodległości. Rzecznik Camerona przypomniał, że ustawa z 1998 roku (Scotland Act), reaktywująca parlament w Edynburgu po około 300 latach, głosi, iż  konstytucyjne kwestie pozostają w gestii parlamentu westminsterskiego.

- Być może powinnam do tych wypowiedzi odnieść się spokojnie; im  bardziej rząd torysów usiłuje ingerować w szkockie procesy demokratyczne, tym większe będzie poparcie dla niepodległości, ale w grę wchodzą kluczowe zasady demokratyczne - mówi wicepremier autonomicznego rządu Szkocji Nicola Sturgeon. Twierdzi ona, że SNP zwyciężyła w ubiegłorocznych wyborach w Szkocji i zdobyła bezwzględną większość dzięki wyraźnej politycznej platformie, i ma mandat do jej wprowadzenia w życie.

Plany SNP zakładają, że referendum odbyłoby się w drugiej połowie kadencji parlamentu w Edynburgu upływającej w 2016 roku. Najczęściej wskazuje się na 2014 rok, kiedy przypada 700. rocznica zwycięskiej dla Szkotów bitwy z Anglikami pod Bannockburn.Wedle kalkulacji tej partii, im później odbędzie się referendum, tym większe będą szanse na to, iż Szkoci opowiedzą się za  niepodległością. Nacjonaliści chcą też by obywatele ustosunkowali się do kwestii zwiększenia zakresu autonomii wewnętrznej, tak by  objęła również sprawy finansowe. Obecnie szkocka opinia publiczna w  większości nie jest przekonana do niepodległości, choć idea rozszerzenia zakresu samorządności wewnętrznej ma duże szanse i większość mogłaby ją poprzeć.

W Zjednoczonym Królestwie toczy się spór o to, czy referendum, którego chce SNP, byłoby wiążące, czy nie. Brytyjskie prawo uznaje, że referenda są konsultacyjne i doradcze, stąd szkoccy nacjonaliści nie widzą powodu, by w przypadku tego referendum miało być inaczej. W wypadku przegranej SNP mogłaby twierdzić, że jego wynik jest nieobowiązujący. Wygrana oznaczałaby tylko społeczne poparcie niepodległości.

- Cameron poszedł na duże polityczne ryzyko, niewykluczone, że największe w swej politycznej karierze. Stawką jest przyszłość całego Zjednoczonego Królestwa. Zmuszenie szefa szkockich nacjonalistów do wyłożenia kart jest karkołomnym zadaniem, ponieważ jasno dawał on do zrozumienia, że przeprowadzi referendum na swoich warunkach - komentuje sprawę politolog uniwersytetu w Nottingham Matthew Ashton. Jego zdaniem premier Cameron wciąż ma argumenty w tym sporze.

ja, PAP