Obserwatorzy nie pomogli - Syryjczycy wciąż giną

Obserwatorzy nie pomogli - Syryjczycy wciąż giną

Dodano:   /  Zmieniono: 
(fot. YouTube)
Obecność arabskich obserwatorów w Syrii nie powstrzymuje rządu od stosowania na wielką skalę przemocy wobec demonstrantów. 12 stycznia zginęło co najmniej 21 spośród nich. Kilku obserwatorów opuściło Syrię - uznali, że są tam bezużyteczni.
Staje się coraz bardziej oczywiste, że misja obserwatorów nie zdołała powstrzymać prezydenta Baszara el-Asada w stosowaniu brutalnej pomocy wobec uczestników powstania - pisze Reuters. Przedstawiciele walczącej opozycji powtarzają obserwatorom, że Asad zgodził się na ich przyjazd i posłużył się ich misją, aby zyskać na czasie w miażdżeniu ich ruchu - powiedział były obserwator przybyły z Algierii. Algierczyk ten, Alvar Malek, opuścił Syrię przed tygodniem. Mówi, że nie wie, ilu, ale z pewnością wielu obserwatorów pójdzie w jego ślady na polecenie swoich rządów.

Przedstawiciel Ligi Arabskiej poinformował, że obserwatorzy wznowili misję po przerwie, którą spowodował przed trzema dniami atak prorządowych demonstrantów na uczestników misji w Latakii. Jedenastu z nich odniosło wtedy obrażenia Liga Arabska, która zamierza wysłuchać pełnego sprawozdania swojej misji obserwacyjnej o sytuacji w Syrii 19 stycznia, jest podzielona w tej sprawie. Najbardziej krytycznie ustosunkowany do przebiegu misji jest Katar, podczas gdy Algieria broni sensu wysłania misji. Sekretarz stanu USA Hillary Clinton powiedziała po rozmowach z algierskim ministrem spraw zagranicznych Muradem Medelcim, że "należy położyć kres atakom rządu el-Asada na własne społeczeństwo".

Ofiary najnowszych ataków sił bezpieczeństwa to głównie ludzie, którzy demonstrowali w głównym ośrodku opozycji antyrządowej - mieście Hims w środkowej Syrii - oraz w Deir el-Zur i w Dumie koło Damaszku. Władze syryjskie ogłosiły, że powołały komisję śledczą do zbadania okoliczności śmierci reportera francuskiej telewizji publicznej France2, który wraz z grupą innych zagranicznych dziennikarzy przybył do Syrii na zaproszenie rządu i znajdował się w chwili śmierci w Hims. Znany dziennikarz i doświadczony korespondent wojenny, 43-letni Gilles Jacquier, uczestniczył w podróży zorganizowanej dla dziennikarzy przez syryjskie władze, które dotąd nie wpuszczały do kraju przedstawicieli obcych mediów.

Operator telewizyjny Christophe Kenck, który towarzyszył Jacquierowi, opowiedział, że obaj przeprowadzali na ulicy rozmowę z kilkoma kupcami, gdy nagle zaczęła się w tym miejscu spontaniczna demonstracja. Francuski dziennikarz szukał schronienia w najbliższym budynku, ale zginął od odłamka pocisku wystrzelonego z moździerza. Był pierwszym zagranicznym dziennikarzem, który zginął w Syrii od początku powstania. Dotąd władze syryjskie nie wpuszczały do kraju przedstawicieli zagranicznych mediów. Minister spraw zagranicznych Francji Alain Juppe zdecydowanie potępił ten "odrażający akt" i zażądał szczegółowego śledztwa.

zew, PAP