Nowego prezydenta republiki wybierało w tajnym głosowaniu kolegium elektorskie, składające się z 4896 posłów i senatorów z parlamentów krajowego i stanowych. O urząd ubiegało się jedynie dwóch kandydatów - 77-letni weteran indyjskiej polityki Pranab Mukherjee oraz kandydat opozycji Purno Agitok Sangma.
Do zwycięstwa potrzebna jest ponad połowa głosów. Indyjskie gazety twierdziły w środę, że Mukherjee dostanie ich co najmniej dwie trzecie, nie dając najmniejszych szans jego rywalowi. Choć Mukherjee reprezentuje rządzącą koalicję skupioną wokół Indyjskiego Kongresu Narodowego (INC-I), głosować na niego zamierzały nawet ugrupowania opozycyjne.
Czwartkowe głosowanie zakończyło tygodnie politycznych sporów wokół indyjskiej polityki. Kongres liczy, że doświadczenie i talenty Mukherjee'ego ułatwią mu po wyborach stworzenie rządzącej koalicji, a potem pozwolą uniknąć wyniszczających koalicyjnych kłótni.
Prezydent Indii pełnił dotychczas funkcje ceremonialne; nie posiadał władzy. Stanowisko powierzano ludziom cieszącym się wielkim autorytetem, ale odgrywającym najwyżej drugorzędne role w polityce. Tym razem na stanowisko prezydenta rządzący INC-I zgłosił jednego ze swoich najważniejszych przywódców.
Pierwsze oznaki pozytywnej reakcji rynku na prognozowany wynik głosowania dało się zauważyć już w tym miesiącu. Po tym jak premier Indii Manmohan Singh zapowiedział przeprowadzenie po wyborach szeregu reform gospodarczych, notowania indyjskiej giełdy poprawiły się w stosunku do pozostałych azjatyckich rynków. Analitycy ostrzegają jednak przed gwałtownym spadkiem zaufania inwestorów, jeżeli rząd prędko nie podejmie obiecywanych działań.
- Koniecznie jest wprowadzenie jednej lub dwóch poważnych reform, inaczej bowiem rząd obciążony zostanie odpowiedzialnością za obniżenie ratingu Indii do poziomu śmieciowego - ostrzega główny ekonomista Bank of Baroda w Bombaju Rupa Rege Nitsure. Najpilniejszymi z reform mają być: zniesienie rządowych subsydiów do cen paliw, nawozów sztucznych i żywności oraz zezwolenie zagranicznym inwestorom na wykupywanie większościowych udziałów w indyjskich supermarketach.
Uwikłanie w koalicyjne przepychanki i konieczność zawierania nieustannych kompromisów z sojusznikami doprowadziły do spowolnienia jeszcze do niedawna zawrotnego tempa rozwoju indyjskiej gospodarki. Ustępstwa populistycznych koalicjantów sprawiły, że po ostatnich wyborach w 2009 r. reformy sprowadzone zostały do półśrodków. W rezultacie tempo wzrostu gospodarczego spadło do najniższego od 2004 r. poziomu 5,3 proc. Wzrósł za to deficyt budżetowy, a koalicyjny handel rządowymi posadami wywołał plagę korupcji.
Mukherjee jest weteranem indyjskiej polityki. Przez połowę życia zasiadał w parlamencie i kolejnych rządach, w których sprawował stanowiska ministrów handlu, dyplomacji, obrony, a ostatnio finansów. Uznawany za „szarą eminencję” indyjskiej polityki od lat zajmował się politycznymi targami i intrygami, zawiązywaniem koalicji i łagodzeniem kryzysów. Stając się mistrzem w kuluarowej polityce zyskał sobie szacunek we wszystkich politycznych obozach.mp, pap