Romney obraził Brytyjczyków

Romney obraził Brytyjczyków

Dodano:   /  Zmieniono: 
Mitt Romney (fot.EPA/Matthew Cavanaugh/PAP)
Konkurent Baracka Obamy w wyścigu o fotel prezydenta USA Mitt Romney naraził się Brytyjczykom, wyrażając się sceptycznie o tym, czy są gotowi do tak wielkiego przedsięwzięcia jak olimpiada.

W wypowiedzi dla stacji NBC przebywający w Londynie republikański polityk powiedział, że obserwuje "kłopotliwe oznaki" mogące świadczyć o tym, że Brytyjczycy nie udźwigną tak wielkiego wyzwania. - Trudno przesądzać, jak będzie - zaznaczył Romney.

"Trudno to uznać za budujące oznaki"

- Doniesienia o prywatnej firmie ochroniarskiej, której zabrakło ludzi (nie zdołała zwerbować wystarczającej liczby osób do pełnienia funkcji porządkowych, co wymusiło konieczność skierowania wojska - red.) czy możliwy strajk służby imigracyjnej i celnej trudno uznać za budujące oznaki - tłumaczył.

Romney, który odpowiadał za zarząd zimowych igrzysk w Salt Lake City w 2002 roku, wskazał, że na udaną olimpiadę składają się trzy elementy: sportowcy, wolontariusze i ludzie, którzy muszą się zejść razem dla wspólnego świętowania imprezy. Według niego Wielka Brytania jako gospodarz nie ma wpływu na pierwszy z tych elementów, ma pod dostatkiem drugiego, ale co do trzeciego, to okaże się dopiero, jak igrzyska się rozpoczną.

- Oczywiście byłoby prościej zorganizować olimpiadę w środku niczego, a nie w jednym z najbardziej ruchliwych, gwarnych i aktywnych miast świata - odciął się premier David Cameron w wypowiedzi cytowanej przez "Daily Telegraph". Cameron przyznał, że olimpiada odbywa się w okresie dużych trudności gospodarczych kraju. Brytyjski PKB w ostatnim kwartale skurczył się przez trzeci kwartał z rzędu. Spadek wyniósł 0,7 proc. kwartał do kwartału - ogłoszono.

Romney zapomniał nazwiska Milibanda?

Brytyjskie media wypominają Romneyowi skłonność do gaf i brak dyplomatycznej ogłady. Jego wypowiedź pod adresem gospodarzy olimpiady uznają za mało taktowną. Romney, który wybrał się w zagraniczną podróż do Wielkiej Brytanii, Izraela i Polski, spotkał się w Londynie z Edem Milibandem, ale w ocenie komentatorów zapomniał nazwiska lidera Partii Pracy, ponieważ ani razu go nie wymienił zwracając się do niego "Panie przywódco".

ja, PAP