13 sierpnia decyzję w tej sprawie wstępnie poparli wszyscy ministrowie spraw zagranicznych państw Organizacji. Sprzeciwiał się jej tylko Iran, bliski sojusznik Syrii. Natomiast Arabia Saudyjska wezwała do dyplomatycznej izolacji reżimu w Damaszku i poparła apele o dozbrojenie rebeliantów.
Szczyt - jak pisze Reuters - odbierano jako dyplomatyczną rozgrywkę między sunnicką Arabią Saudyjską a szyickim Iranem, wspierającymi różne strony w konflikcie wyznaniowym na Bliskim Wschodzie. Chcąc załagodzić spór gospodarz spotkania, saudyjski król Abd Allah na ceremonii otwarcia szczytu u swego boku postawił irańskiego prezydenta Mahmuda Ahmadineżada. Monarcha zaproponował też powołanie centrum ds. dialogu między różnymi odłamami islamu.
Mimo tych gestów ze strony władcy Arabii Saudyjskiej Ahmadineżad zdawał się dystansować od działań Arabii Saudyjskiej. - Niektórzy z naszych braci i przyjaciół zamiast wezwać walczące strony do rozmów i wzajemnego zrozumienia, zajmują się wysyłaniem broni do kraju i nawoływaniem do rzezi - zauważył z przekąsem. Syria i Iran już wcześniej zarzuciły Arabii Saudyjskiej, Katarowi i Turcji zbrojenie syryjskich rebeliantów.
PAP, arb