Francuzi mają swoją Katarzynę W. Przez pięć miesięcy szukali jej dziecka

Francuzi mają swoją Katarzynę W. Przez pięć miesięcy szukali jej dziecka

Dodano:   /  Zmieniono: 
Francuzi przez pięć miesięcy szukali małej Fiony (fot. Facebook)
Cecile Bourgeon twierdziła, że jej pięcioletnia córka została porwana w biały dzień w parku. Okazało się, że było to kłamstwo, które miało ukryć prawdę o śmierci dziewczynki. Sprawa wywołała we Francji podobną reakcję społeczeństwa jak w Polsce sprawa Katarzyny W. i jej sześciomiesięcznej córki, Madzi.
Cecile Bourgeon 12 maja złożyła na policji zawiadomienie o porwaniu dziecka. Pięcioletnia Fiona miała zostać uprowadzona w parku Montjuzet, w Clermont-Ferrand. Kobieta twierdziła, że przysnęła na chwilę na ławce, a gdy się obudziła, dziecka już przy niej nie było. Sprawę szybko nagłośniły media - i Francuzi zaczęli masowo włączać się w poszukiwania dziewczynki (do czego zresztą wezwała ich sama Cecile).

Policja zaczęła jednak weryfikować wersję przedstawioną przez kobietę - i znalazła w niej nieścisłości. Przede wszystkim ani matki, ani jej dziecka nie zarejestrowały kamery monitoringu zainstalowane w okolicach parku. Cecile nie pamiętała też żadna z osób, które w momencie, gdy miało dojść do porwania, znajdowały się w parku. Ponadto tuż po zgłoszeniu zaginięcia rodzina przeprowadziła się do miejscowości oddalonej od Clermont-Ferrand aż o 400 km.

Zagadka zaginięcia Fiony wyjaśniła się za sprawą samej Cecile, która przed tygodniem przyznała, że Fiona nie żyje ponieważ jej partner - Bernard Maklouf - skatował ją na śmierć. Ciało dziewczynki miało zostać następnie zakopane w lesie (Cecile nie pamięta gdzie dokładnie). Maklouf nie przyznaje się do winy (twierdzi, że tylko spoliczkował dziecko). Obecnie trwają poszukiwania ciała dziewczynki.

Maklouf był już wcześniej notowany przez policję - mężczyzna handlował narkotykami.

arb, "Gazeta Wyborcza"