1000 dni wojny

Dodano:   /  Zmieniono: 
(fot. sxc.hu) Źródło:FreeImages.com
Mimo, iż we wtorek siły rządowe odbiły jedno z strategicznie położonych miast, rebelianci i tak świętowali tysięczny dzień walki z reżimem Baszara al-Assada.
Celem tej walki, jak wszyscy wiemy jest obalenie prezydenta Asada. I tu, obiektywnie patrząc, z każdym dniem realizacja tego celu staje się coraz mniej realna.  Po 20 dniach zaciętych i krwawych walk siły Asada zajęły, z logistycznego punktu widzenia,  bardzo ważne miasto na trasie Homs-Damaszek, a mianowicie Nabek. Dzięki temu, automatycznie poprawiła się się sytuacja także w stolicy.

Sukces sił rządowych jest podwójny. Zwycięstwo bowiem zostało odniesiono mimo wsparcia jakie Wolna Armia Syrii (FSA) dostała od dżihadystów. A warto wiedzieć, że w ostatnim okresie, zdarza się to bardzo rzadko. Od dawna nie ma jedności, między tzw. siłami cywilnymi, skupionymi wokół FSA i jej szefa, generała Idrisa, a siłami kierowanymi przez islamskich fundamentalistów.

Kolejnym sukcesem wojsk prezydenta w ostatnich, rocznicowych dniach, jest odzyskanie kontroli nad dwoma dzielnicami Damaszku będącymi od dłuższego czasu pod kontrolą rebelii. Obiektywnie należy przyznać, że sukces ten, został okupiony dużymi stratami sił rządowych oraz wspierającego je Hezbollahu.

Największym, a może i jedynym, faktycznym beneficjentem, tych tysiąca dni, są bez cienia wątpliwości -  Kurdowie. Nie tylko całkowicie kontrolują swoje, rdzenne tereny, tzw. syryjski Kurdystan (Rojava), ale także posiadają własną administracje, siły wojskowe, a teraz powołali do życia Akademię Policyjną.