Krajobraz po zamachu (aktl.)

Krajobraz po zamachu (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Ekipy amerykańskich ratowników nadal przeczesują ruiny siedziby ONZ w Bagdadzie. Atak cudem przeżył przedstawiciel MFW, mimo wbitego w głowę grubego pręta zbrojeniowego.
Rzecznik ONZ, Salim Lone, podejrzewa, że pod gruzami może znajdować się jeszcze wiele osób. Zwykle w ciągu dnia w budynku przebywało - według agencji Associated Press - około trzystu ludzi.

Prace ratownicze na zgliszczach bagdadzkiego hotelu Canal, gdzie znajdowała się kwatera główna ONZ w Iraku, trwały przez całą noc. Na miejsce nie dopuszczono dziennikarzy; nie pozwolono im także rozmawiać z szefami ekip pracujących na miejscu.

W hotelu znajdowało się także przedstawicielstwo Banku Światowego. Wcześniej przedstawiciel Banku podał, że za zaginionych uznaje się czterech pracowników banku i przybyłego właśnie do Bagdadu konsultanta MFW, którzy przebywali w zaatakowanym budynku w momencie eksplozji. Konsultanta jednak później odnaleziono. We wtorek wieczorem został wyprowadzony ze zburzonego budynku z wbitym w głowę - tuż pod prawym okiem - aluminiowy pręt o długości około metra i grubości 2,5 centymetra. Przyjechał on do Bagdadu, by ocenić stan bezpieczeństwa i złożyć raport w tej sprawie zarządowi Funduszu.

Rzeczniczka ONZ w Nowym Jorku w nocy z wtorku na środę podała, że  w zamachu na placówkę ONZ w Bagdadzie zginęło 17 osób, a 86 zostało rannych - w tym 22 poważnie, zastrzegając, że są to jedynie wstępne dane i ciągle nie wiadomo, ile osób przygniotły resztki prawie 4-metrowego muru, który okalał misję ONZ. W środę skorygował te dane członek irackiej Rady Rządzącej Ahmad Szalabi, podając, że zginęło co najmniej dwadzieścia osób. Po kilku godzinach wysokiej rangi przedstawiciel ONZ w stolicy Iraku mówił o co najmniej 24 ofiarach śmiertelnych.

Również dziennikarze, a także źródła irackie, uważają, że liczba ofiar -  zarówno zabitych, jak i rannych - z pewnością jest jednak o wiele wyższa. Liczbę rannych oceniają na ponad sto. Na razie zidentyfikowano siedem osób -prócz specjalnego wysłannika ONZ do Iraku, Brazylijczyka de Mello są wśród nich Amerykanin, Brytyjka, Filipińczyk, jeszcze jeden Brazylijczyk, Egipcjanin i Kanadyjczyk.

Amerykańscy eksperci, m.in. agenci FBI, przeszukujący razem z ratownikami ruiny, liczą, że uda im się znaleźć ślady, mogące wskazać sprawców ataku, dokonanego z użyciem ciężarówki, wyładowanej 230 kilogramami materiałów wybuchowych. Jak powiedział były komisarz nowojorskiej policji, Bernard Kerik, zajmujący się obecnie w Iraku tworzeniem nowych sił policyjnych w tym kraju, zebrane dowody sugerują, że był to zamach samobójczy. Kerik zastrzegł jednak, że "jest jeszcze za wcześnie", by mówić, że za zamachem stoi Al-Kaida Osamy bin Ladena. "Nie mamy jeszcze dowodów, potwierdzających tę tezę" - powiedział Kerik. Inne amerykańskie źródła wskazują na związaną z Al-Kaidą organizację o nazwie Ansar al-Islam.

Ekspert w egipskim centrum studiów strategicznych, Dia'a Raszwan, uważa, że sposób przeprowadzenia zamachu odpowiada sposobom działania Al-Kaidy, przekonanej, że ONZ jest "międzynarodową siłą, która przede wszystkim pomogła Amerykanom okupować Palestynę, a następnie - Irak".

em, pap

Czytaj też: Bliski Wschód - dzień terroru