Po zakończeniu szczytu w Brukseli "pozostało pole do spokojnej dyskusji", zaś nieprzyjęcie konstytucji w niczym nie zmienia procedur rozszerzenia Unii Europejskiej. Bartoszewski ma przy tym nadzieję na "spojrzenie w perspektywie przyszłości Europy" ze strony dyplomacji francuskiej i niemieckiej. "Tę nadzieję opieram przede wszystkim na tym, że jednym z twórców zjednoczenia Europy był Robert Schuman. Bardzo bym zalecał każdemu pokoleniu polityków francuskich, aby zagłębiło się w jego pisma i w jego intencje, które bardzo odbiegały od zamiarów supremacji Francji wobec innych krajów" - powiedział b. minister.
"Nową metodą jednoczenia Europy" określił pogróżki - o czym mówiło się w kuluarach szczytu - że Niemcy za nieugiętą postawę w sprawie projektu konstytucji UE grożą Polsce obcięciem kwot przeznaczonych dla niej w nowym budżecie UE. Jeśli chce się to osiągnąć pogróżkami i szantażem to polska opinia publiczna może zmienić poglądy na temat przystąpienia naszego kraju do UE. "Jeżeli ktoś przed ceremonią ślubu zapowiada, że będzie bił przyszłą żonę, to nie wiem, czy to rokuje dobrze trwałości życia rodzinnego" - ocenia Bartoszewski.
Podkreślił też, że komentarze medialne - choć bardzo potrzebne w polityce - często idą zbyt daleko. Miał na myśli pojawiające się w niemieckiej prasie opinie, że to narodowe interesy Polski były powodem fiaska unijnego szczytu. "A my uważamy, że niemieckie interesy albo francuskie, no i co z tego. To jest zabawa w piaskownicy - to są moje zabawki, to są moje zabawki. To jest niepoważne" - skomentował.
Według b. szefa polskiej dyplomacji, stanowisko Polski w Brukseli było tylko obroną racji, które Niemcy i Francja same uznały w Nicei. "Mam wrażenie, że to nie Polska odstąpiła od ustaleń z Nicei. Jeżeli ci, którzy je przyjęli, doszli do wniosku, że im to niewygodne, to nie trzeba tego ubierać w szatę jakichś rozważań psychologicznych, politycznych czy historycznych" - uważa Bartoszewski.
Jego zdaniem, to gospodarcza i polityczna siła Francji i Niemiec skłoniła je do forsowania własnego punktu widzenia, bez oglądania się na innych. Bartoszewski zwrócił przy tym uwagę, że działania te nie spotkały się jednak z "masowym entuzjazmem". Jako przykład podał stanowisko Wielkiej Brytanii, której premier Tony Blair zapowiadał przed szczytem, że będzie się starał nakłonić Polskę do ustępstw. "Nic podobnego się nie stało" - podkreślił.
em, pap