"Nie ma podstaw do takiego napięcia. Utrzymujemy normalne kontakty z polskim dowództwem i pracujemy profesjonalnie. Każdy zna swoje obowiązki i odpowiedzialność. Odcinam się kategorycznie od prywatnych ocen, w których zrzuca się winę na polskie dowództwo. My nie mamy problemów z naszymi polskimi kolegami. Oceny Marinowa są jego prywatną opinią i nie mają żadnego związku z bułgarskim państwem, ani dowództwem wojskowym" - powiedział Kolew.
Nie chciałem spowodować napięcia między Bułgarią i Polską - powiedział były wiceminister obrony Ilia Marinow, który w niedzielę zarzucił polskiemu dowództwu w irackim mieście Karbali zaniedbanie sprawy bezpieczeństwa kontyngentu bułgarskiego.
"Nie oskarżam dowództwa polskiego o zdradę. Moja teza przedstawiona w wywiadzie telewizyjnym, oparta jest na publikacji "Gazety Wyborczej" z 31 grudnia, w której napisano o dogadaniu się Polaków z szejkami w Karbali. Nikt nie zdementował tej publikacji, w której mówi się o tym, że baza bułgarska była źle zabezpieczona. Oficjalnego stanowiska polskiego dowództwa na ten temat nie ma" - powiedział Marinow.
Dodatkowym argumentem potwierdzającym twierdzenia o dogadaniu się Polaków z Irakijczykami jest - według Marinowa - fakt, że obóz bułgarski po eksplozji samochodu-pułapki był silnie ostrzeliwany, a obóz polski - nie. "Ja wyłącznie analizowałem publikacje polskie" - podkreślił Marinow.
"Chcę przeprosić polskie Ministerstwo Obrony i prezydenta Kwaśniewskiego" - powiedział były wiceminister, który jest obecnie na emeryturze. Jest on ojcem ppłk Petko Marinowa, który jest dowódcą batalionu bułgarskiego w Karbali.
Tymczasem syn byłego wiceministra, podpułkownik Petko Marinow, dowódca kontyngentu bułgarskiego w Iraku, odciął się od zarzutów wysuniętych przez ojca. W wywiadzie dla radia Darik oświadczył, że po ataku na bazę bułgarską 27 grudnia Polacy pierwsi pospieszyli z pomocą, a ich dowódca zjawił się w bazie 10 minut po eksplozji samochodu-pułapki. Polacy pomogli też przewozić rannych - powiedział Marinow junior. Dodał, że współpraca oddziału bułgarskiego z polskim dowództwem układa się bardzo dobrze.
W atakach 27 grudnia w Karbali zginęło pięciu żołnierzy bułgarskich, dwóch tajlandzkich i 13 Irakijczyków. Wśród rannych było 26 Bułgarów, pięciu amerykańskich żandarmów i dwóch polskich cywilnych pracowników wojska. Napastnicy użyli czterech samochodów pułapek, wyładowanych materiałem wybuchowym. Jeden z nich skierowali na bazę miejscowego kontyngentu bułgarskiego, dwa inne na polską bazę logistyczną, w której służą żołnierze z wielu krajów, a czwartym usiłowali zburzyć siedzibę miejscowych władz w Karbali.
sg, pap