Sąd nie zgodził się z prokuraturą, która żądała kary dożywocia, twierdząc, że informatyk Armin Meiwes zamordował poznanego w Internecie berlińczyka, poszukując seksualnego zaspokojenia. Obrona twierdziła natomiast, że było to "zabójstwo na życzenie", bowiem inżynier z Berlina z własnej woli odpowiedział na internetowe ogłoszenie: "Przyjdź do mnie, a zjem twoje pyszne ciało".
Sam oskarżony, który w trakcie procesu nie wypierał się popełnienia tego czynu, nie zgadzał się jednak z zarzutem morderstwa. "Traktowałem zabicie jako przysługę, jako pomoc w umieraniu, jako wsparcie w samobójstwie" - wyjaśniał. Zabity mężczyzna "ofiarował mi swoje ciało" - dodał pewnego razu. Nie wykazał skruchy. Przebieg wydarzeń opisywał spokojnie i rzeczowo, a czasami nawet się uśmiechał.
Sąd potępił czyn Meiwesa, ale uznał, że zarówno sprawca, jak i ofiara cierpieli na poważne zaburzenia i mieli wobec siebie jakieś oczekiwania. Biegli psychiatrzy sądowi stwierdzili jednak, że Meiwes jest zdrowy psychicznie i był w pełni świadomy swoich czynów; może zatem za nie odpowiadać. Dlatego nie trafi on na zamknięty oddział psychiatryczny, tylko do więzienia.
em, pap