Parlamentarzyści-"terroryści"

Parlamentarzyści-"terroryści"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Siedmiu deputowanych do parlamentu Maroka zostało zatrzymanych na kilkanaście godzin na lotnisku w Portland. Powodem całego zamieszania były kłopoty językowe.
Parlamentarzyści, którzy przyjechali z wizytą do USA, odlecieli do Maroka dopiero po zrewidowaniu i przesłuchaniu ich przez FBI.

Marokańczycy mieli właśnie wsiadać na pokład samolotu, gdy okazało się, że jeden z nich, Abdullah Abbassi zostawił swój bagaż podręczny w lotniskowej kawiarence - przekazał Andrew Coose z  Administracji Bezpieczeństwa Transportu.

Sześciu pozostałych deputowanych wsiadło do samolotu nie czekając na kolegę. W międzyczasie ktoś zdążył zgłosić obsłudze lotniska, że w kawiarni znajduje się porzucona torba.

Gdy Abbassi wrócił po nią, zdążyły tam też dotrzeć władze. Zabroniły marokańskiemu parlamentarzyście wstępu na pokład, a  pilot maszyny polecił pozostałym deputowanym opuścić pokład wraz z  bagażem.

Powodem całego zamieszania były dokumenty znalezione w torbie pozostawionej w kawiarni. Były one napisane po arabsku, w tekście można było zauważyć liczbę "911". Marokańczycy nie znali angielskiego, aby opisać treść dokumentów.

Ostatecznie okazało się, że liczba "911" to numer linii specjalnej (amerykański odpowiednik polskich numerów 999, 998 i  997), pod  którą Marokańczycy mieli zadzwonić w razie problemów. Władze lotniska rozszyfrowały ją jako 11 września - datę zamachów terrorystycznych na siedzibę Pentagonu i na World Trade Center w  Nowym Jorku.

Coose całe zajście opisał jako "niezwykle nieszczęśliwy zbieg okoliczności".

sg, pap