Cisza w Faludży (akt.)

Cisza w Faludży (akt.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
W Faludży, na zachód od Bagdadu, gdzie cały tydzień trwały zaciekłe walki oddziałów USA z sunnickimi bojówkami, zaczął obowiązywać rozejm. Będzie on przedłużony do poniedziałku rano.
Kruchy rozejm, który udało się utrzymać przez niedzielę, zostanie przedłużony o dalszych 12 godzin, do godz. 8.00 rano [czasu warszawskiego] w poniedziałek, kiedy rokowania zostaną wznowione -  powiedział zastępca członka irackiej Rady Zarządzającej Haszim al- Hassani.

"Osiągnęliśmy porozumienie o powstrzymaniu rozlewu krwi do  poniedziałku rano, w celu powrotu do stołu rozmów w Faludży i  szukania możliwości powstrzymania rozlewu krwi w sposób trwały i  całkowity" - powiedział korespondentowi al-Hassani po  zakończeniu niedzielnych rokowań.

Reuter ocenia niedzielny rozejm jako kruchy, przerywany od czasu do czasu wybuchami strzelaniny. Jeden z irackich bojowników powiedział korespondentowi agencji, że jeśli żołnierze USA nie  wycofają się z Faludży do poniedziałku rano, powstańcy wznowią swoją ofensywę.

Według korespondenta AFP, który cytuje uczestniczącego w  rokowaniach lidera partii islamskiej, Alaa Makkiego. około 80 proc. irackich bojowników odpowiedziało pozytywnie na apele o  wstrzymanie ognia. Pozostaje jeszcze przekonać 20 proc. "nieprzejednanych" - powiedział Makki.

Rozejm - zaproponowany przez Amerykanów - to wynik negocjacji prowadzonych przez przedstawicieli irackich władz, którzy zapewnili w sobotę, że zarówno Amerykanie, jak i liderzy społeczności Faludży, doszli do porozumienia.

Przerwanie ognia początkowo miało trwać sześć godzin. Strony uzgodniły, że po upływie tego czasu (czyli po 14:00 czasu warszawskiego) z miasta zaczną stopniowo wycofywać się amerykańscy marines. W ich miejsce miały zostać rozmieszczone oddziały irackiej policji i szkolonego przez Amerykanów paramilitarnego Korpusu Obrony Cywilnej.

Reuter donosi, że na wieść o rozejmie, na ulice Faludży wyszły setki mieszkańców, którzy przez ostatnie dni - w obawie przed starciami - byli zabarykadowani w swoich domach. W ukryciu pozostają natomiast iraccy bojownicy, którzy byli celem operacji wojsk USA w Faludży.

Z powodu walk, w których zginęło już ponad 600 Irakijczyków, około 5 tysięcy rodzin uciekło na pustynię - podał przewodniczący irackiego Czerwonego Półksiężyca, Adnan al-Dżuburi. Dodał, że exodus rozpoczął się w piątek, po osłabnięciu natężenia walk.

Czerwony Półksiężyc powołał specjalną ekipę w celu udzielenia pomocy uchodźcom, która zainstaluje się w oddalonym od strefy walk obozie pod Faludżą. Specjaliści z ekipy ustalają obecnie liczbę potrzebnych namiotów i przygotowują zaopatrzenie uchodźców w  żywność, wodę pitną i medykamenty.

Według al-Dżuburiego, samo miasto Faludża, liczące 300 tys. mieszkańców, odczuwa palący brak sprzętu medycznego i lekarstw. Z  powodu ostatnich walk, główny szpital miejski jest praktycznie niedostępny, a rannych leczy się w prowizorycznych ambulatoriach, w fatalnych warunkach.

Jak podał dyrektor głównego szpitala w Faludży, od czasu rozpoczęcia tydzień temu ofensywy wojsk USA przeciwko sunnickim w mieście zginęło 600 Irakijczyków.

"Powiedziałbym, że zginęło więcej niż 600 osób, ale liczba ta  może nie być ścisła, ponieważ wiele rodzin pogrzebało już swoich zabitych w ogrodach przed domami" - powiedział Reuterowi Hajad al-Issawi.

Według szefa szpitala miejskiego w Faludży, w najkrwawszych od  czasu inwazji sił koalicji na Irak walkach zostało ponadto rannych 1220 osób.

sg, em, pap