Jak utrzymuje rzecznik, trwa obecnie koncentracja wojsk amerykańskich w rejonie północnowschodniego przedmieścia świętego miasta Szyitów, skąd dochodzą odgłosy strzałów. Rzeczywiście, w sobotę po południu Amerykanie przegrupowywali siły na południe od Nadżafu i dochodziło do wymiany ognia. Zginął żołnierz sił sojuszniczych i dwaj milicjanci szyiccy.
W Nadżafie, jak podała wieczorem telewizja Al-Dżazira, nadal znajduje się delegacja Najwyższego Zgromadzenia Rewolucji Islamskiej Iraku, która wciąż stara się rozwiązać kryzys. "Pokojowe rozwiązania są jeszcze możliwe, musimy kontynuować dialog, aby uniknąć przelewu krwi niewinnych" - oświadczył telewizji katarskiej jeden z przywódców Zgromadzenia, Amar al-Hakim.
Nadżaf, najświętsze miasto szyitów i bastion Armii Mahdiego (milicji pod przywództwem Muktady al-Sadra), w polskiej strefie dowodzenia, od kilku dni otoczony jest przez 2,5-tysięczną armię amerykańską.
Lepiej przedstawia się sytuacja w Faludży. Po 15 dniach oblężenia, dowództwo amerykańskie zwiększyło możliwości rozejmu, wycofując wojsko z mostu na Eufracie i umożliwiając tym samym przewiezienie setek rannych w bombardowaniach lotniczych z miasta do jedynego szpitala; dotąd opatrywano ich w zaimprowizowanych polowych lazaretach.
Od 48 godzin iraccy powstańcy z Faludży nie ostrzeliwują już Amerykanów, a snajperzy amerykańscy zakończyli ostrzał ulic miasta. Kierownictwo Irackiej Partii Islamskiej, negocjujące z Amerykanami, jest przekonane, że zawieszenie broni umocni się.
em, pap