Protestujący wyszli z samolotu pod eskorta policji około godziny 5.45. Przez 16 godzin odmawiali opuszczenia Boeinga 737, który przywiózł ich z Frankfurtu do Brukseli. Protest zakończył się bez jakiegokolwiek użycia przemocy.
Pozostali pasażerowie wysiedli z samolotu zaraz po jego wylądowaniu w Brukseli w czwartek. To samo uczyniła załoga, zabezpieczając przedtem systemy pokładowe Boeinga przed ich ponownym włączeniem.
Samolot odholowano w boczny rejon lotniska tak, że zgromadzeni w terminalu pasażerskim dziennikarze mogli go obserwować tylko z oddali. Maszynę obstawiło kilka pojazdów policyjnych. W pewnej chwili na pokład Boeinga weszli policjanci, rozpoczynając pertraktacje z protestującymi.
Irańczycy ostatecznie zgodzili się na opuszczenie samolotu. Władze obiecały, że zastosują wobec nich procedurę tak zwanego aresztu administracyjnego - z pozbawieniem wolności tylko na krótki czas, niezbędny do spisania personaliów. Uczestnicy protestu są Irańczykami i zarazem obywatelami różnych państw zachodnich.
W trakcie trwania protestu Reuter rozmawiał przez telefon komórkowy z jednym z jego uczestników Arminem Atszgarem. "Chcemy, by Unia Europejska usunęła islamskich przywódców z Iranu. Chcemy odsunąć mułłów od władzy" - powiedział Atszgar. Poinformował, iż jest członkiem ugrupowania Andżomane Padeszahi, które dąży do restytuowania obalonej w 1979 roku monarchii Pahlewich.
"Chcemy powiedzieć wszystkim światowym przywódcom, szczególnie z Unii Europejskiej, Belgii, Francji, Wielkiej Brytanii, Niemiec i Holandii: +ręce precz i zakończcie wspieranie tej islamskiej władzy, usuwając ją z Iranu+" - powiedział Atszgar, który ma belgijski paszport.
ss, pap