Włoski pakt z terrorystami

Włoski pakt z terrorystami

Dodano:   /  Zmieniono: 
Włoski Czerwony Krzyż leczył w swoim szpitalu w Bagdadzie czterech terrorystów w tajemnicy przed Amerykanami . W zamian miały zostać uwolnione dwie Włoszki porwane w Iraku.
Ujawnił to dziennikowi "La Stampa" ustępujący dyrektor Włoskiego Czerwonego Krzyża Maurizio Scelli. Jego wypowiedź wywołała we  Włoszech prawdziwą burzę komentarzy, oskarżeń i dyskusji. Urząd Rady Ministrów w wydanym natychmiast oświadczeniu zapewnił, że nic o tym nie wiedział.

Chodziło o uwolnienie dwóch wolontariuszek z organizacji charytatywnej Most do Bagdadu, Simony Pari i Simony Torretty, uprowadzonych w Bagdadzie 7 września zeszłego roku. Porywacze wypuścili je na wolność po trzech tygodniach.

"Pośrednicy poprosili nas, abyśmy zaopiekowali się i uratowali życie czterem domniemanym terrorystom, rannym w walce, a  poszukiwanym przez Amerykanów - cytuje dziennik w swoim czwartkowym numerze słowa Scellego. - Ukryliśmy ich i  przewieźliśmy do lekarzy Czerwonego Krzyża, którzy ich operowali".

"Leczyliśmy także czworo ich dzieci, chorych na białaczkę" -  dodał Scelli.

Informacja ta może okazać się kłopotliwa dla premiera Włoch Silvio Berlusconiego. Scelli, który był w Bagdadzie 28 września, gdy porywacze przekazali stronie włoskiej "dwie Simony", powiedział, że  uczestniczył w rokowaniach, a decyzję, by szczegóły operacji zataić przed Amerykanami, zaaprobował doradca premiera Gianni Letta, uważany za prawą rękę Berlusconiego.

Rząd w komunikacie natychmiast oznajmił, że Włoski Czerwony Krzyż działał całkowicie na własną rękę. "Rząd oraz odpowiednie służby nigdy nie wpływały na działania, które Czerwony Krzyż prowadził, mając pełną autonomię" - oświadczył.

Komentatorzy zwracają uwagę, że Scelli, który swą wypowiedzią postawił Berlusconiego w niezwykle trudnej sytuacji zwłaszcza wobec amerykańskich sojuszników, był dotychczas jego ulubieńcem. Przed kilkoma miesiącami, po uważanym za osobisty sukces Scellego uwolnieniu Simony Pari i Simony Torretty, szef rządu namówił go, by stanął na czele nowo powołanej młodzieżowej przybudówki partii Forza Italia. Ta nowa organizacja jednak nie przyciągnęła wielu chętnych, a na jej zjazd założycielski przyszło bardzo niewiele osób.

Przeciwnicy rządu z centrolewicowej opozycji zarzucają teraz ekipie Berlusconiego hipokryzję, sojusznicy zaś podkreślają, że  takie epizody są czymś absolutnie normalnym w czasie wojny.

Sam premier, przebywający na wakacjach, na razie milczy.

Tymczasem już pojawiły się głosy, by otworzyć na nowo dochodzenie w sprawie śmierci agenta włoskiego wywiadu Nicoli Calipariego, który został omyłkowo zastrzelony w marcu przez amerykańskich żołnierzy w Bagdadzie, gdy wiózł na tamtejsze lotnisko uwolnioną właśnie zakładniczkę Giulianę Sgrenę.

Włoscy politycy, domagający się wznowienia śledztwa i  parlamentarnej debaty w tej sprawie, zadają pytanie: czy  Amerykanie, którzy otworzyli ogień do Calipariego, wiedzieli, że  Włosi paktują z terrorystami?

em, pap