W uzasadnieniu wyroku ławnicy podkreślili, że władze nie udowodniły winy oskarżonego odnośnie wszystkich stawianych mu zarzutów - np. bezpośredniego związku między jego czynami a cierpieniem ofiar 9/11.
Wzięli natomiast pod uwagę okoliczności łagodzące, jak ciężkie dzieciństwo Moussaouiego, a także jego doświadczenia dyskryminacji rasowej.
Komentatorzy podkreślają, że oskarżony mówił, iż chce otrzymać karę śmierci - aby zostać męczennikiem dżihadu. Sąd nie spełnił jego życzenia.
Władze amerykańskie aresztowały Moussaouiego już w sierpniu 2001 r. - a więc jeszcze przed atakiem 9/11 - kiedy w szkole lotniczej w stanie Missouri uczył się pilotażu. Postawiono mu jednak wtedy tylko zarzut naruszenia przepisów imigracyjnych i dopiero potem oskarżono o współudział w spisku Al-Kaidy w celu zaatakowania USA.
Moussaoui przyznał się, że należał do Al-Kaidy i nigdy nie krył swej nienawiści do Ameryki, długo jednak zaprzeczał jakoby miał coś wspólnego z zamachem 11 września.
Dopiero w marcu niespodziewanie oświadczył w sądzie, że miał być jednym z porywaczy samolotu, którym 9/11 zamierzano staranować Biały Dom. Plany rzekomo przewidywały też, że w misji tej będzie mu towarzyszył Richard Reid, terrorysta aresztowany w grudniu 2001 r. przy próbie zdetonowania w samolocie ładunku wybuchowego ukrytego w bucie.
Wyznaczeni przez sąd adwokaci oskarżonego utrzymywali, że jego zeznań nie można brać poważnie, gdyż jest niepoczytalny, a nawet cierpi na schizofrenię, która charakteryzuje się m.in. urojeniami.
pap, ss