Wkilka miesięcy po dojściu Hitlera do władzy w egzotyczną podróż do Palestyny wybrali się dwaj obywatele niemieccy. Jednym z nich był dziennikarz Leopold von Mildenstein, a drugim berliński sędzia Kurt Tuchler. Pierwszy był członkiem SS, drugi prominentnym działaczem niemieckiej organizacji syjonistycznej. Obaj panowie zabrali w rejs do Hajfy także swoje żony, choć nie była to wcale wycieczka. Celem wyjazdu było rozpoznanie potencjału żydowskiej kolonizacji Palestyny mandatowej, brytyjskiej kolonii na Bliskim Wschodzie. Naziści chcieli pozbyć się Żydów z Niemiec, a syjoniści chcieli, by diaspora porzuciła wygodne życie w Berlinie czy Hamburgu i zajęła się budową państwa Izrael na Bliskim Wschodzie. Zwycięstwo wyborcze NSDAP zapowiadającej wprowadzenie segregacji rasowej przeraziło setki tysięcy zasymilowanych niemieckich Żydów. Jednak przez zwolenników alii (czyli powrotu do ojczyzny) zostało przyjęte jako szansa na realizację planów w Palestynie. „Nowe Niemcy mogą rozwiązać problem żydowski. Wdzięczność narodu żydowskiego staje się podstawą szczerej przyjaźni z narodem niemieckim i jego realiami narodowymi i rasowymi” – głosiło oświadczenie Zionistische Vereinigung für Deutschland wydane tuż po ogłoszeniu Hitlera kanclerzem.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.